8% to jest już totalny żart
Przy polskich nakładach 10% to też jest totalny żart, bo jest to kasa do podziału między rysownika i scenarzystę. Czyli dla rysownika wychodzi jakieś 6,5%, dla scenarzysty 3,5% (chyba, że się umówią inaczej), a jeśli ktoś inny koloruje, to jeszcze mniej. Generalnie są to kpiny. Stąd m.in. bierze się ciąg na twarde okładki. Wtedy można podnieść cenę okładkową (chociaż i tak ceny są wyżyłowane pod Empik), żeby trochę więcej zapłacić autorom.
Poza tym myślę, że Egmont płaci % od ceny okładkowej tylko twórcom serii autorskich, typu "Kubatu". Założę się, że Kur, Kiełbus i Bednarczyk dostają za "Nowe przygody Kajka i Kokosza" jakąś stawkę od planszy, a prawa autorskie przejmuje Egmont. Czyli jak za PRL-u. To by było logiczne ze względu na możliwe dodruki, wykorzystanie w celach reklamowych itd.
W ogóle system rozliczania się za planszę byłby w polskich warunkach bardziej przejrzysty i sprawiedliwy, bo co twórcę obchodzi, że wydawca nie umie sprzedać większego nakładu? Swoją drogą to jest obciach, że przez dwadzieścia parę lat nasze środowisko komiksowe nie dorobiło się jakiegoś stowarzyszenia, które broniłoby praw twórców, opracowało jakieś przykładowe stawki do negocjacji, kontrolowało rzeczywiste nakłady itd. Mamy niby Contur, ale on zajmuje się wyłącznie Festiwalem, EC1 i promocją, no i mityczne PSK, które na moje oko nie zajmuje się niczym (nawet FKW oddali Conturowi walkowerem). Od lat rynek działa po partyzancku, po omacku, bez znajomości realiów, bez możliwości powołania się na twarde dane, bo wszystko jest "tajemnicą wydawcy". Bantustan, jak wszystko w tym nieszczęsnym kraju.