Pawlis - chyba nadal jest pod tym względem nieźle, a przy okazji m.in. 15 marca i 11 listopada kielon niezmiennie idzie w ruch. Kłopot w tym, że węgierski pan scenarzysta to był zdaje się jakiś "Gruppenfurher Wolf" za którego nazwiskiem skryło się kilku specjalistów od zgrabnych fabuł. No i upłynęło już tyle czasu, że pewnie nawet "Janek Donosi" miałby kłopot by dotrzeć do nich tudzież do ich spadkobierców. Może pewnego dnia uda się jeszcze dopytać "Rednacza" o mechanikę tych poszukiwań. A najlepiej gdyby po prostu przybliżył owe "trudności towarzyszące" już we wstępie do oczekiwanego tomu.