Ja też tego nie rozumiem.
Tam, gdzie trzeba chwalić Egmont, tam będę go chwalił. Np. za całą inicjatywę z KiK, Bedu itd.
Ale tutaj to po prostu zasługuje na wieczne potępienie.
Przecież to jest jakaś obelga, ta cała niedoróbka. Plus format, gdzie bodaj Szalonego Wynalazcy nie dało się czytać z racji tych małych obrazeczków.
Jak wydawać polskich klasyków to pokazał Ongrys, choćby poprzez Żąbielka tej samej autorki właśnie. I szkoda, że Kleks nie trafił właśnie do nich.
Pozostaje liczyć, że na rocznicę to poprawią, chociaż nie ukrywam, że w to wątpię. No, ale to zobaczymy.