Od względnie niedawna krążą pogłoski jakoby jedno z aktywnych obecnie wydawnictw poważnie przymierzało się do publikacji serii "Pilot Śmigłowca" w formie wydania zbiorczego. Biorąc pod uwagę, że drugie wydanie tego przedsięwzięcia miało miejsce ponad trzy dekady temu, a do tego tylko połowicznie (wznowiono wówczas pięć z ogółem dziesięciu epizodów tej serii) tego typu inicjatywa byłaby w moim przekonaniu wskazana.
Tymczasem poniżej pozwalam sobie zamieścić opinie o serii w wykonaniu kolegi, który komiksami się nie interesuje, a mój "integral" "Pilota..." przeczytał niedawno, nazwijmy to umownie, z przyczyn około naukowych:
"Wielkie dzięki za udostępnienie "Pilota śmigłowca", stwierdzam że Rosiński musiał mieć zawsze jakieś fajne lasie dookoła, bo tak fajnie uchwycił tą blondynencję, że normalnie poczułem jakiś hipnotyzm, jak wtedy jak zabujałem się w rysowanej Kriss de Valnor. Łojezu, ale talent. Oczywiście statki powietrzne też mu dobrze wychodziły. Komiks doprawdy fajny - scenariusz masakra, ale nawet lepiej jeszcze dzięki temu widać, co można zrobić "językiem komiksu" - wyobraziłem sobie jak by to było, gdyby scenariusz "Pilota" wyszedł po prostu jako opowiadanie. Tego by nawet pensjonariusze Wronek nie chcieli czytać. No i w sumie mało ideologii - raz gdzieś pada wzmianka o kolegach radzieckich, a tak to prostu tężyzna, furgot wirnika, pomoc dla ludu, no i dyskretny seks... Fajnie że ten ośrodek w Groniku pokazali, znam tajną instrukcję gen. Kufla z WSW żeby tych pilotów w Zakopanem to podsłuchiwać dzień i w nocy. Szkoda tylko, że komiks nie powstał w latach 1960-tych, właściwie to świat przedstawiony jest bardziej z tamtych lat, (Maluch z tą uroczą rejestracją WAŁ 1981 nie pasuje), ale to wtedy za mundurem naród sznurem. A tak moglibyśmy na przykład napawać się przygodami pilota nad kolumnami czołgów w drodze do bratniej Czechosłowacji".