Jak to było...? "Kto się waha, ten ręką macha"
Jak się nie wie, czy przystanek nie warunkowy, to lepiej machać, niż patrzeć na odjeżdżający autobus
W Lema nigdy nie wszedłem na poważnie (wiem, błąd), ale odstrasza mnie ta trochę artystyczna wizja technologiczna z tamtych czasów poglądu na sf - lampowe ekrany i przekładnie w gwiazdolocie, niczym lokomotywie parowej, taki trochę steam punk, za którym też nie przepadam.
Wizualnie oryginalne, ale czy naprawdę to taka super kreska? Dużo cienia i raczej mało istotnych szczegółów, klimatyczna, aczkolwiek uboga kolorystyka.
Opowiadania nie znam i wolałbym nie czytać przed komiksem, skoro to przełożenie prawie 1:1.
Wydanie super, ale czy tyle warte, żeby po jakimś czasie kurzyło się na półce?
Może gdyby to wyszło parę lat od opowiadania Lema (i nie czytałbym wtedy Dicka czy Gibsona) rzuciłbym się jak Reksio na szynkę, szczególnie że to rodzime, ale przy dzisiejszym rynku, eeech daruję sobie, jeszcze za ten zastój przy wznowieniu.