Mam za sobą już ponad połowę tomu. Jak na debiut jest rewelacyjnie.
Scenariusz bardzo w porządku. Nie ma czerstwych dialogów, pouczania, sztywnego trzymania się historycznego źródła ani też fantazjowania. Ładnie wypośrodkowane między akcją i efektami a realiami epoki. W skrócie Siemomysł stacza bitwę z Wieletami, w której zostaje ranny. Zanim umrze chce w Gnieźnie ogłosić, który z jego synów ma przejąć po nim schedę - Mieszko czy Zdziebor. Obaj mają swoje stronnictwa czasem gotowe uciec się do czynów wręcz haniebnych. Nie wiem czy to minus, ale naprawdę dużo tu postaci i czuje się, że nie da rady w pełni wykorzystać ich potencjału w jednym albumie i musi być z tego seria.
Rysunki, chyba nie przesadzę, bywają zachwycające. Malarskie pejzaże lasów niknących w wieczornym mroku przykuwają uwagę. Autor długo ślęczał nad tymi ilustracjami, dzięki czemu można się delektować ich szczegółowością, subtelnym przenikaniem się kolejnych planów, swobodą posługiwania się nakładanym kolorem. Doskonale uchwycone zostaje światło ogniska odbijające się na tkaninach czy zachodzące słońce przenikające po raz ostatni przez kłęby chmur i gałęzie drzew.
Jestem fanem tej epoki historycznej i szczerze polecam.