Fastnachspiel to, jak sama nazwa wskazuje, krótkie przedstawienia. Wybór takiej konstrukcji był nie tylko świadomy, ale wręcz wymuszony przez ówczesne realia. W tamtych czasach możliwości wydawania albumów (a tym bardziej ich cykli czy formatów „powieści graficznych”) były minimalne. Dlatego też wielu z nas decydowało się na robienie krótkich form, które można było publikować w różnych miejscach, a później, jeśli się uda, złożyć w większą całość. Tak powstały m.in. „Mikropolis”, „Morfołaki” czy właśnie „Fast”. Takie były realia publikowania.
„Gazetki”, które odebrałeś jako przejaw „kiepskiego humoru” (?) są inspirowane współczesną prasą brukową, która obecnie przeniosła się do Internetu. Założyłem, że będą wystarczająco absurdalne w kontekście realiów tego komiksu, bo „humorystyczne” nigdy być nie miały.
W tym komiksie nie ma „Boga”, jest jakaś tam „istota”, niewątpliwie wyżej rozwinięta niż my, jedna z wielu sobie podobnych (co jednoznacznie zostało przedstawione), cała reszta to jej sen (na jawie), Styks nie jest rzeką, Charon i diabły są bezrobotne, aniołem się zostaje z awansu, nie wiem czego więcej oczekujesz od „surrealistycznego miasta”, ale nawet Boris Vian był bardziej oszczędny w swoich imaginacjach.
Miasto powstało „od strzału”, od razu gotowe na przyjęcie ludzi, tak jak np. komuniści w Chinach stawiają te swoje „miasta-widma”, dlatego jest pokręconym blokowiskiem, bo ludzie nic tam nie budują (oprócz Babel), wszystko ma być zunifikowane, pod równie zunifikowane społeczeństwo, pozbawione pamięci, tożsamości i łatwe w kontroli. Tam nie ma miejsca na żadną „wymyślność”.
Rozumiem, że bardziej odpowiadają ci kreacje światów i sposób konstruowania fabuł w „Rewolucjach” czy „Stolpie”, ale mam wrażenie, że umknęło ci sporo kontekstów podczas lektury „Fastnachtspiel”.
Niemniej doceniam, że się nad nim pochyliłeś i podzieliłeś się swoimi wrażeniami. Dziękuję.