Chłopaki-prawaki, nie macie jednak wrażenia, że komiksy historyczne wychodzące pod szyldem IPN-u są jednak mocno przeciętne i na tle podobnych tworzonych np. przez Bilala czy Lutesa (albo chociażby Egmontowskiego "Bradla"), prezentują się po prostu słabo?
Wpadło mi kiedyś w łapska kilka pozycji z omawianego wydawnictwa i w czasie lektury miałem wrażenie, jakbym przeglądał podręcznik do historii dla szóstoklasistów ilustrowany przez rysownika-hobbystę. Być może nie mam pełnego, aktualnego obrazu sytuacji, bo obecnie sięgam po tego typu pozycje mocno sporadycznie. W komiksach doceniam przede wszystkim dobrze opowiedzianą historię - po którą pozycję "by IPN" powinienem sięgnąć, żeby nie zniechęcić się już zupełnie?
Dla mnie Krzysztof Wyrzykowski to jeden z najlepszych rysowników w kraju - więc mam nadzieje, że to nie jego nazywasz "rysownikiem-hobbystą".
Rozmawiałem kiedyś z autorami i powiedziałem, że wolałbym opowieść przygodową na tle wydarzeń historycznych niż relacje dotyczące konkretnych osób czy wydarzeń, odpowiedzieli, że IPN ma pewne ograniczenia związane ze statutem (coś w tym rodzaju w każdym razie).
Jednak mimo wszystko uważam, że warto kupować te komiksy.
Nie rozumiem tej manii by wynajdywać "ciemne karty" i się nimi szczycić, czy inni tak robią?
Czy Amerykanie w filmie o Normandii pokazują jak ich żołnierze gwałcą Francuzki? No przecież były takie przypadki. (Podobno całkiem sporo).
W filmie "Szeregowiec Ryan" , Tom Hanks nikogo nie zgwałcił i o dziwo Amerykanie nie podnieśli wrzasku, że trzeba pokazywać ciemne strony historii.
Może trochę przesadzam, ale wkurza mnie to, że tak wiele osób pragnie negatywnego obrazu naszej historii.