No to jadę
Chmielewskiego czyli Papcia cenię za humor słowny i wymyślanie dziwnych wynalazków. W tle mamy czasem delikatne ale jednak aluzje do peerelowskiej rzeczywistości (i nie tylko, słynne Wyspy Nonsensu). Pomijam jeden z najsłabszych albumów o wojsku bo jest mocno przesiąknięty propagitem. Te najnowsze są też dość wymuszone. Niemniej lubię wracać do starych ksiąg bo miło się czyta.
Christę lubię za kreskę i czerpanie pełnymi garściami z legend i historii. Silną stroną jego twórczości są bohaterowie, którzy na pierwszy rzut oka wydają się dość sztampowi, po dłuższym jednak obcowaniu z nimi, okazują się pełnokrwistymi indywiduami z wadami i zaletami.
Wróblewski miał dar opowiadania historii osadzonych... w historii, co lubię bo jestem z wykształcenia m.in. historykiem. Podziwiam go też za pracowitość i manierę rysowania kobiet
Rosiński kojarzy mi się z Legendami i Thorgalem. Umiejętnie łączył popularne niegdyś wątki "zakazanych dziejów" z klasycznymi motywami literackimi. To była duża uczta dla ducha!
Polch za Funky'ego zasłużył na miano klasyka. Sam Funky przypominał szlachetne postacie westernowe, nie był jednak nudny i nie moralizował jak pewien major. Za Ekspedycję, która dzisiaj się zestarzała oczywiście, ale nie aż tak bardzo, bez problemu daję Polchowi wysoką notę. Niby to nie było nic odkrywczego dla czytelników donimirsko-danikenopodobnych; dzisiaj sitchinopodobnych, ale poziom uszczegółowienia budził we mnie podziw.
Kleksa polubiłem od razu a Szarlota Pawel naprawdę odważnie pokazywała rzeczywistość PRL-u. Aż dziwne, że nikt się jej specjalnie nie czepiał ale jest to dość wytłumaczalne: jakieś tam historyjki. Szarlota Pawel czyli Eugenia Kroll miała wyjątkowy dar do tworzenia historii przygodowych, w których Jonkowie pomagali Kleksowi. Dla mnie "Kleksy" były prostą kontynuacją powieści indiańskich, samochodzikowych i niziurskopodobnych. Nadal nie wyrosłem z Kleksów.
Baranowskiego zostawiłem na koniec bo praktycznie od niego rozpoczęła się moja przygoda z komiksem. Wiadomo, masa kolorów, często na pograniczu klimatów halucynogennych
nietypowe kadry i odjechane postacie plus wyjątkowy humor, absurdalny a jednocześnie ciepły, te cechy powodują, że gdybym miał wybierać, postawiłbym twórczość Baranowskiego wysoko na podium.