Wprawdzie wydanie Muzy to nic specjalnego, a do tego zdarzają się literówki, brak jakichkolwiek dodatków, drystrybucja okazała się fatalna, polityka związan z dodrukiem jeszcze gorsza, ale...
dawno żaden komiks nie sprawił mi takiej frajdy jak Kapitan Klos. Przeczytałem na razie 7 zeszytów (niektóre z nich pierwszy raz) i autentycznie dobrze się bawię. Pewnie, jest to podkręcona, propagandowa historia, ale intrygi są ciekawe, a sama postać Klossa to taki polski James Bond, absolutny Chad
tym, którzy znają komiksy Kapitana Klossa z dzieciństwa ten integral umożliwia niezłą podróż w czasie, połączoną z żywymi wspomnieniami znad starych zeszytów... Polecam!