Tak jak sam napisałeś, przy tym tytule rządzi nostalgia. I można śmiało powiedzieć, że jest to pozycja tylko dla koneserów, którzy zaczytywali się tą historią, żrąc równocześnie frytki, bo akurat mamusia usmażyła, i cholera jedna woła na obiad.
Nie pamiętam, żebym żarł frytki zaczytując się tą historią.
Pamiętam, jak kolega (2 lata starszy) przyniósł "Lądowanie w Andach", które wyczaił w księgarni (było 5 sztuk i poszły na pniu w ciągu kilkunastu minut). Ja byłem jeszcze za mały, aby mieć tyle pieniędzy ile kosztował ten album. Z otwartymi ustami przeglądałem te piękne obrazki. Był 1982 rok...
Drugi album kupiłem już samodzielnie dwa lata później. Udało mi się również w antykwariacie odkupić pierwszy album. Od tej pory czekałem na każdy kolejny album. Co rok wychodził jeden. 3 tom w 85, 4 w 86 i 5 w 87.
tych 5 tomów znałem na pamięć.
Kolejne dwa: 6 i 7 udało mi się kupić już w latach 90-tych (90-91). I to było tyle. Na za kończenie tej serii czekałem aż do 2003 roku, kiedy kupiłem 2-tomowe wydanie całości.
Mam też nowe wydanie, ale jeszcze go nie czytałem. Trochę się boję, że mnie bardzo rozczaruje. Na pewno seria jest nierówna. 5 pierwszych tomów jest znacznie lepszych niż 3 ostatnie. Graficznie jednak cała seria stoi na bardzo wysokim poziomie. Wyższym niż Funky.
F to jednak zupełnie inna bajka i inna opowieść...