Odkopuje
Wezcie mnie przekonajcie do jakiejs fajnej mangi. Lece na urlop i chcialem zakupic 1-2 mangi do czytania w samolocie. Co polecicie z mang osobie, ktora odbija sie od prawie kazdego anime? Szukam mangi, ktora mnie wciagnie a ktora nie bedzie miala pewnych elementow, na ktore ciagle trafiam w anime. Nie chce horrorow, wampirow, jakichs dziwnych, odrazajacych potworow, przerosnietych broni, sci-fi. Chce akcyjniaka, sensacje albo cos przygodowego. Marzy mi sie japonski Alan Moore albo od biedy Neil Gaiman
. Mangi omijalem szerokim lukiem, ale przez ostatni rok probuje ogladac, to co mi netflix proponuje z anime i zawsze czuje ze trace czas.
Lista do czego podchodzilem:
Death Note - zmeczylem 8 odcinkow. Wrazenia jak podczas jedzenia szkla.
Hellsing - odpadlem po jednym odcinku. Wampiry mi nie podchodza.
Full Metal Alchemist - 3 odcinki i nuda.
Akira - rok zajelo mi obejrzenie polowy filmu. Nie jest zle, ale czuc ze ma to juz swoje lata.
Demon Slayer - 2 odcinki i odpadlem.
One Punch Man - 1 odcinek. Nuda.
Moze zle do tego podchodze i nieslusznie zakladam, ze mangi sa tak samo slabe, jak anime ktore zostalo na nich oparte?
Z mang, ktore czytalem 20 lat temu, to podeszedl mi Usagi oraz Samotny wilk i szczenie.
I druga sprawa. Ponad 30 lat temu bedac malym globalkiem obejrzalem pelnometrazowa azjatycka animacje. Nie wiem czy to bylo anime albo chinska bajka. Nie pamietam tytulu. Jedyne co pamietam to scena tuz przed koncowymi napisami: odlatujacy statek z zaglami i w tle leciala jakas wpadajaca w ucho piosenka
Koncowka lat 80-tych albo poczatek 90-tych. Ktos cos?