Chociaż ten komiks jak najbardziej znajdował się na mojej liście tytułów do przeczytania, to raczej nie planowałem lektury już na teraz, ale jako że dodruk chyba ponownie się wyczerpał, postanowiłem zebrać się z zakupem zanim ceny znowu wystrzelą w górę. Dosyć szybko zabrałem się za pierwszy tom i mimo początkowych wątpliwości, po skończeniu tej historii odbieram całość bardzo pozytywnie. W porównaniu do innych mang Tezuki wydanych w Polsce, "Pieśń Apolla" może nie prezentuje się tak okazale jak pozycje od Waneko, ale całość to nadal jakieś 550 stron, więc jest tu co czytać, choć trzeba przyznać że przez komiks się płynie i w ogóle nie czuć tej objętości.
Na całość składa się prolog i w sumie pięć rozdziałów o różnej objętości podzielonych na dwa tomy, z których trzy dostajemy w pierwszym, a dwa kolejne w drugim. Głównym bohaterem tej historii jest Shougo Chikaishi, młody chłopak wykazujący się wzmożoną agresją, niestabilnością emocjonalną i dziwnym uprzedzeniem do wszelkich przejawów okazywania sobie bliższych uczuć - obojętnie czy to przez ludzi czy zwierzęta - czego jeśli jest świadkiem wpędza go to w morderczy szał. Chłopak zostaje uznany za niebezpiecznego i trafia do szpitala psychiatrycznego, gdzie po poddaniu go elektrowstrząsom ukazuje mu się wizja bogini, która rzuca na niego pewnego rodzaju klątwą - będzie przez całe życie nieszczęśliwie się zakochiwać, a każdy jego związek zakończy się śmiercią jego lub partnerki, po czym odrodzi się w kolejnym wcieleniu, by powtarzać ten cykl i przeżywać dramat bez końca.
Rozdziały początkowo zdają się przedstawiać niepowiązane ze sobą fabuły, w których główny bohater trafia do kolejnych czasów i miejsc, w których zawsze towarzyszy mu ta sama niespełniona miłość. W pierwszej historii widzimy go jako hitlerowskiego żołnierza zakochanego w Żydówce, w kolejnej wciela się w rolę pilota, którego samolot rozbija się na bezludnej wyspie, gdzie musi sobie radzić razem z towarzyszącą mu panią fotograf, podczas gdy w trzecim skupiamy się na teraźniejszej akcji kontynuującej wątek pobytu w szpitalu psychiatrycznym. Na wstępie trochę nie składało mi się to w spójną całość i nie byłem przekonany, czy w ogóle to do czegoś zmierza czy skończy się na serii niepowiązanych ze sobą historyjek, ale im dalej, tym mocniej wsiąkałem w lekturę.
Przeskoki akcji pomiędzy różnymi lokacjami przełożyły się na pewną różnorodność, dzięki czemu nie czuje się nudy powtarzalnością głównego motywu, bo każda z poszczególnych historii stoi na własnych nogach i nieco różni się klimatem. Fragment osadzony w czasie II wojny światowej jest dosyć krótki, ale już epizod na bezludnej wyspie został całkiem mocno rozbudowany, a moją uwagę zwróciły chociażby początkowe sceny z czającymi się w dżungli dzikimi zwierzętami, podczas których robiło się momentami całkiem niepokojąco. Przy trzecim rozdziale, gdzie wracamy do czasów współczesnych, miałem miejscami pewne wątpliwości co do niektórych rozwiązań fabularnych, ale po czasie okazało się, że to co z początku miałem za niedopatrzenia wynika bezpośrednia z samej historii.
W międzyczasie zacząłem już mocniej wsiąkać w akcję, ale prawdziwy przełom nastąpił w chwili, gdy dotarłem do tomu drugiego i rozpoczął się najdłuższy, bo rozciągający się na prawie 170 stron rozdział czwarty, który w przeciwieństwie do poprzednich osadzony jest w realiach SF. Może to przez wzgląd na tę odmianę stylistyczną, ale ta historia wciągnęła mnie maksymalnie i całość przerobiłem za jednym zamachem, przy okazji nabierając ochoty na lekturę "Normana", którego też mam na liście. Również bardzo ważny dla całości jest rozdział ostatni, w którym wszystko w końcu spina się w całość, a historia objawia swój pełny kształt i wymowę.
Finalnie ten komiks kupuje mnie w 100 procentach. Wszystko, co z początku niezbyt dla mnie grało czy wydawało się słabym rozwiązaniem, nabiera sensu patrząc przez pryzmat całości. Fabuła jest tak poprowadzona, że przez dłuższy czas autor trzyma czytelnika w niepewności co do tego, co tak naprawdę ma miejsce na kartach tej historii, więc jak zawsze istniała możliwość, że rozwiązanie okaże się nieprzekonujące, jednak dla mnie po przewróceniu ostatniej strony historia okazała się absolutnie satysfakcjonująca. Podoba mi się wydźwięk tego komiksu, to jak został złożony i wszystkie składowe ładnie do siebie pasują oraz to bardzo fajne połączenie fantastyki i dramatu w warstwie fabularnej. I choć z początku absolutnie nie zakładałem, że "Pieśń Apolla" tak bardzo mi podejdzie, tak w tym momencie zastanawiam się, czy nie będzie to jak dotąd moja ulubiona historia Tezuki.