Kolejny długo oczekiwany album doczekał się premiery na naszym rynku. Wydawnictwo Egmont wykonało fenomenalną robotę wybierając okładkę, ta wręcz hipnotyzuje i wrzeszczy do czytelników - kupcie mnie!
Zacznę nietypowo. Ten album to taki obraz ze skazą. Przyznam że delikatnie nie ogarniam dlaczego nie możemy otrzymać pełnowartościowego produktu z wszystkimi pracami jakie nad tą serią wykonał Pan Grzegorz Rosiński. Skoro poświęcił godziny nad malowaniem aktów, scen seksu i na wstępie zdecydował się wejść w ten projekt, to późniejsze zasłanianie się wstydem i wycofywanie się z ostrości jest dosyć zadziwiające. Jasne prawo artysty, ale sytuacja mimo wszystko jest dość niespotykana
Od razu zaznaczę, że chyba za kilka dni ponownie podejdę do lektury, ostatnie kadry totalnie zwątpiły w moją pewność zrozumienia pełnej historii. Ta jest mocno skomplikowana, jesteśmy świadkami tytułowej zemsty, trzeba jednak zaznaczyć że jest to bardzo niestandardowa jej odmiana. Rozkłada się ona na kilku bohaterów, każda postać odgrywa kluczową rolę, niektóre mają dosłownie chwilę swojej chwały, jednak scenarzysta świadomie skonstruował fabułę w ten sposób, aby pozostawiły po sobie ślad.
Zemsta Hrabiego Skarbka to jedna z tych pozycji, gdzie ciężko samemu dojść do wniosków i potrzebujemy czasu, aby dojść do momentu kiedy autor odsłania przed nami kurtynę. Dzięki temu lektura jest pasjonująca i bardzo sprawnie zostajemy zaabsorbowani w karty komiksu. Graficznie to jest arcydzieło gatunku, fantastyczna robota. Wyróżnia się dosłownie wszystkim. Rzadko mamy styczność z takim podejściem do tematu. Obrazy są hipnotyzujące, można je podziwiać przez dłuższy okres czasu.
Zastanawiam się jak Wy interpretujecie to całe tytułowe zamieszanie? Czy nie uważacie że scenarzysta poprzestawiał pionki na planszy o raz za dużo?