Forum KOMIKSpec.pl
Komiksy => Komiksy europejskie => Wątek zaczęty przez: Kadet w Nd, 30 Czerwiec 2019, 21:46:20
-
Wydaje mi się, że William Vance jeszcze nie miał tu swojego tematu, a moim zdaniem w pełni na niego zasługuje.
--------------------------------
Przeczytałem dziś z duuuużym opóźnieniem "Howarda Flynna" i muszę powiedzieć, że chyba spodobał mi się najbardziej ze wszystkich tych albumów "Tout Vance", które Ongrys do tej pory u nas wydał.
Już na starcie tytuł miał u mnie punkty za przygodową, historyczno-morską tematykę. Sceny bitew morskich i statki są zilustrowane bardzo smakowicie, mimo że Vance jest tu na początku kariery i nie ma jeszcze aż tak wypracowanego stylu, jak w późniejszych dziełach, np. w "Brusie J. Hawkerze". Na korzyść w porównaniu z "Bruce'em" wypada fakt, że w "Howardzie" większość akcji dzieje się faktycznie na morzu i w portach, podczas gdy drugim integralem "Hawkera" w swoim czasie trochę się rozczarowałem, bo morskich przygód było w nim znacznie mniej niż w jedynce.
Bez wątpienia dużym plusem jest też fakt, że za całą fabułę odpowiada Yves Duval. W innych Vance'owskich integralach od Ongrysa często scenarzyści zmieniali się w trakcie serii, przez co warstwa fabularna trochę się rwała, zmieniała ton i była ogólnie nierówna. Nie mówię tu przy tym, że z kolei "Howard Flynn" to arcydzieło sztuki komiksowej - po prostu przyzwoity komiks przygodowy w starym stylu. Być może dla niektórych ramotka, ale mnie przyniosła sporo frajdy :)
Świetnym bonusem były dwa opowiadania o głównym bohaterze komiksu z ilustracjami Vance'a, drukowane pierwotnie w odcinkach na łamach magazynu "Tintin". Aż mnie nostalgia ogarnęła za czasami, kiedy dzieciaki czekały z wypiekami na twarzy na kolejny numer swojej gazety, żeby się dowiedzieć, czy dzielny kapitan pokona piratów... Oprócz tego na uwagę zasługują bezsprzecznie zdjęcia okrętu Nelsona, "Victory", oraz diagram tego statku autorstwa Vance'a, dzięki któremu możemy poznać fachowe nazwy różnych jego części. Dodatki zamyka galeria okładek z różnych wydań "Howarda".
Reasumując - smaczny kąsek dla wszystkich wielbicieli frankofońskich przygodówek retro!
-
Niewątpliwie świetny rysownik, dla mnie szczególnie w "Bruce J. Hawker" i "XIII". Rysunki niezwykłe, niekiedy delikatnie szalone ;) w swojej prostocie. Bardzo lubię rysunki Vance'a, trochę przypominają klimatem Erno Zorada, którego też lubię, również za to szaleństwo kreski. :) Większość kadrów mogłoby stanowić odrębne grafiki, obrazy. Maestro komiksu europejskiego. ;D
-
Słów parę o pierwszym integralu serii "Bruno Brazil" od Ongrysa.
Przeglądając ten tom po rozpakowaniu odczułem pewien rozdźwięk poznawczy: faktura okładki, czcionka i wykonanie przywodzą na myśl wydania zbiorcze z kolekcji "Tout Vance" od Ongrysa, z kolei osoba scenarzysty, układ tomu i bardzo rozbudowany wstęp budziły skojarzenia z integralami "Bernarda Prince'a" wydawanymi przez Kurc.
Przy tym wstępie wypada chwilę się zatrzymać, bo jest to opracowanie ze wszystkich miar godne uwagi. Miłośnicy bogatych dodatków we frankofońskich zbiorczakach z pewnością będą zadowoleni. Obszerne wprowadzenie przedstawia autorów, ich sytuację w chwili powstania serii, a także okoliczności objęcia przez Grega funkcji redaktora naczelnego magazynu "Tintin". Jest też coś o zmianach, jakie to czasopismo przechodziło w opisywanym okresie wskutek ewolucji gustów i przyzwyczajeń czytelników, oraz o tle historycznym, czyli efektach, jakie protesty z 1968 r. miały w zakresie "Tintina". Mamy również notkę o Jamesie Bondzie jako postaci, która wywarła silny wpływ na powstanie Brunona Brazila. Krótko mówiąc - wspaniały, wyczerpujący wstęp. Aż sprawdziłem, czy przypadkiem nie pisał go ten sam autor, co dodatki do "Bernarda Prince'a", ale wychodzi na to, że chyba nie. W połączeniu ze starannym edytorskim przygotowaniem od Ongrysa te bogato ilustrowane teksty naprawdę robią spore wrażenie.
Co do warstwy rysunkowej, to - kontynuując analogię do "BP" - muszę powiedzieć, że Vance nie ma jeszcze tak wycyzelowanego stylu, jak w swoich późniejszych dziełach, ale moim zdaniem startuje ze zdecydowanie wyższej półki niż Hermann w pierwszym tomie "Bernarda", gdzie twarze i sylwetki czasem wydawały się trochę zgrubne. W "Brunonie" wszystko jest o krok wyżej pod względem warsztatowym, a ponadto w ostatnim albumie integrala widzę chyba nawet pierwsze ślady eksperymentów z kadrowaniem, np. tutaj:
(https://i.imgur.com/wim5QQh.jpg?1)
Dzięki temu z optymizmem mogę oczekiwać kolejnych, siłą rzeczy jeszcze bardziej wyćwiczonych, prac Vance'a w następnych integralach.
Natomiast jeśli chodzi o fabułę, to niestety porównanie "Brunona" z "Bernardem" wypada na niekorzyść tego pierwszego. W serii od Kurca już od pierwszego tomu scenariusz stał na niezłym poziomie, tu natomiast nie jest aż tak świetnie. Pierwszy album, w którym Bruno tropi ukrywającego się zbrodniarza z czasów II wojny światowej i zatopioną łódź podwodną z hitlerowskimi skarbami, wypada najbardziej realistycznie i w pewnych aspektach chyba najzręczniej. Od drugiego tomu Bruno Brazil nie działa jednak sam, tylko jako szef zebranego przez siebie Komanda "Kajman", którego członkowie - przynajmniej w tych pierwszych albumach - to w mojej opinii szablonowe, niezbyt skomplikowane postacie, które da się łatwo zaszufladkować. Oprócz nieomylnego, światłego szefa Brunona mamy także jego brata, który w drużynie odgrywa rolę "młodziaka"; kowboja Texasa Bronco, czyli etatowego osiłka; Gaucho Moralesa - gadatliwego łobuza i dowcipnisia; Whip Rafale - zespołową przedstawicielkę płci pięknej, która włada batem niczym Indiana Jones; a także "Big Boya" Lafayette... no dobra, tego trudno jednoznacznie zaklasyfikować. Powiem tylko, że to dżokej, który obezwładnia przeciwników metalowym jo-jo.
Płytkość postaci, pewna nienaturalność dialogów i widoczne "ograniczenie brutalności" typowe dla okresu, w którym powstał komiks, mogą utrudnić odbiór czytelnikowi, który nie jest przyzwyczajony do starszego, ramotkowatego stylu frankofonów. Oprócz tego wraz ze wprowadzeniem Komanda "Kajman" zagrożenia, z którymi mierzy się BB, stają się zauważalnie mniej realistyczne: najpierw łotr, który przy pomocy własnego satelity chce wpływać na umysły mas, umieszczając w programach TV komunikaty podprogowe; potem złol, który przy pomocy aparatury do prania mózgów obraca przeciwko sobie członków oddziału BB; a wreszcie szajka napadająca na miasto przy pomocy futurystycznej broni ultradźwiękowej, która paraliżuje wszystkich mieszkańców. Przywodzi to na myśl filmy o Bondzie, których wpływ (jak to pisałem wcześniej) wyraźnie widać w komiksach o BB. Innym przejawem tego wpływu są rozmaite, typowe dla tamtego okresu gadżety, które mamy okazję podziwiać: różnej maści klasyczne telefony w butach, radionadajniki w zegarkach, przenośne pudełkowate wideofony... naprawdę niczym z dawnych przygód agenta 007.
Przez sztywność dialogów, obecność ekipy z niecodziennymi specjalizacjami oraz silne inspiracje bondowskie pierwszy tom wydał mi się pod niektórymi względami podobny do przygód Nicka Fury'ego z WKKM - nie tych późniejszych od Steranki, tylko tych wcześniejszych z tomu 80 tworzonych pod wodzą Lee i Kirby'ego. Pewna niedzisiejszość dialogów i schematów fabularnych w pierwszym integralu "Brunona Brazila" może zrazić "czytelnika z ulicy" czy osobę niegustującą w starszych frankofonach. To niedociągnięcie nie miało jednak aż takiego natężenia, żeby zniechęcić mnie do kontynuowania serii. Przeciwnie - bardzo chętnie kupię następny integral i pozostaję w nadziei, że poziom scenariuszy będzie rósł z każdym albumem, bo - jak pokazują "Bernard Prince" i "Comanche" - Greg potrafi pisać naprawdę dobre fabuły. Na koniec jeszcze raz pochwalę wydawnictwo Ongrys za przejęcie "Brunona" po Sidece i fachowe, porządne przygotowanie edytorskie tomu. Oby więcej takich wydań!
-
zgrabne podsumowanie tego integrala. trafne zestawienie z Bernardem P. Nie pamiętam już za bardzo pierwszego Bernarda, ale porównanie drugiego BP z pierwszym Brunonem wypada bez 2 zdań na korzyść BP. Wg mnie rysunki w tych albumach też o piętro wyżej niż Vancea w BB. Ja na drugie danie tuż po BB zarzuciłem sobie (od dawna przesuwanego "na później") Howarda Flynna. tutaj to już ramota pełną gębą :) ...ale też ma swój urok, niewielki, ale jednak.
Żeby było śmieszniej, po Howardzie przeczytałem w końcu trzeci integral Luca Orienta (też Greg) i dopiero w połowie tego trzeciego integrala zorientowałem się, że autorem tych przyprawiających o wymioty - okładek do LO jest również Vance! Wg mnie to bez wątpienia najgorsze jego "dzieła", jakie widziałem na oczy.
PS.
Dodatki W BB są wręcz znakomite! czytało mi się je przyjemniej niż sam komiks :)
-
Co do rysunków to miałem głównie na myśli, że w "Bernardzie" na przestrzeni albumów wyraźnie widać rozwój warsztatu Hermanna - w tych pierwszych to jeszcze nie do końca to:
(https://i.imgur.com/zcLtagN.jpg)
a potem rysunki robią się o wiele bardziej cyzelowane graficznie - właśnie np. w drugim integralu, o którym piszesz:
(https://i.imgur.com/qkRWa84.jpg)
Dlatego na zasadzie analogii spodziewam się, że skoro już w pierwszym integralu "Brunona Brazila" Vance trzaska takie dopracowane kadry jak np. tu:
(https://i.imgur.com/HbxhfM8.jpg)
(co moim zdaniem jest jednak na trochę wyższym poziomie niż te rysunki powyżej z pierwszego "Bernarda"), to w następnych zbiorczakach "Brunona" będzie jeszcze lepiej :)
PS: Dobrze mi się jednak kojarzyło, że skądś znam nazwisko autora tych wspaniałych dodatków do "Brunona Brazila" - Jacques'a Pessisa. On pisał też wstępy do integrali "Cliftona" od Egmontu!
-
tylko, że Hermann w momencie startu Bernarda Prince'a był prawie debiutantem, a Vance przed Brunonem Brazilem miał już za sobą masę szorciaków w magazynach, Howarda Flynna, Ringo i chyba był już po przejęciu Boba Morane'a.
ps. w następnym zbiorczaku BB będzie "lepiej", a potem znów "gorzej"
-
Nie zaprzeczam - a nawet się zgadzam, pisząc wyżej, że w "BB" Vance startuje z wyższej półki niż Hermann w "BP" :) Nie chcę w ogóle dyskredytować Hermanna, tylko stwierdzić, że fajnie, że rysunki Vance'a są tak dopracowane.
-
Jestem wielkim fanem stylu Vance'a ale swoje uwielbienie zbudowałem głównie na serii "XIII", którą to w całości posiadam na półce. Dopiero niedawno sięgnąłem po drugą serię jaką jest "Bruce J. Hawker". Nie przeczytałem jeszcze ale krecha, mimo, że nieco uboższa niż w "XIII" wciąż jest bdb. Przede mną jeszcze kupno "Rodryka", "Ramiro" i "Brazila', choć przypuszczam, że w przypadku ostatniego tytułu zakup będzie miał miejsce później niż wcześniej ;) Zastanawiam się jedynie czy najpierw Rodryk czy Ramiro.
Nikt tak nie rysuje strug deszczu jak Vance. W deszczowych kadrach czuć spadające krople i wilgoć w powietrzu :)
W dzień śmierci Vance'a popełniłem nawet grafikę upamiętniającą ale do mistrza mi daleko.
-
A "Howarda Flynna" i " Ringo" odpuszczasz? No i jest jeszcze " Marshall Blueberry" w 2/3 rysowany przez Vance'a... :)
Zdecydowanie najpierw wez " Ramiro". :)
-
A "Howarda Flynna" i " Ringo" odpuszczasz? No i jest jeszcze " Marshall Blueberry" w 2/3 rysowany przez Vance'a... :)
Zdecydowanie najpierw wez " Ramiro". :)
Howarda i Ringo na razie chyba odpuszczę bo z tego co widziałem w sieci, to chyba początki kariery Vence'a. "Blueberryego" stoją na półce tomy od Girauda, wydane przez Ale Komiks! oraz dwa pierwsze zbiorcze z Egmontu. Oczywiście zakup dalszych jest konieczny ;)
Ok. Tak też zrobię. Ramiro pierwszy w kolejce ;)
-
Ringo to jakaś masakra, od dwóch lat nie mogę doczytać do końca...
-
Bez przesady. Co prawda lubię westerny i frankofońskie ramotki, i Ringo wszedł mi bez bólu.
-
Myślicie że jest szansa że Ongrys wyda Boba Morane z rysunkami Vance'a? Wydają go dużo więc czemu nie :)
To 4 integrale (nr 6-9 hehe :) ) po 5 albumów (w ostatnim tylko 3 Vance'a)
Byłoby super.
-
To podłączam się z dwoma pytaniami:
Czy w kolejnych albumach scenariusz jest lepszy?
Czy można zacząć czytać od albumów z Vance'em?
Bardzo mocno odbiłem się od 1 tomu, nie dałem rady chyba nawet go dokończyć.
-
Czytałem ze 2 albumy Vance'a i jest znacznie lepiej niż w pierwszym integralu. Można zacząć czytać od Vence'a ale początek i tak już mamy :)
-
To podłączam się z dwoma pytaniami:
Czy w kolejnych albumach scenariusz jest lepszy?
Czy można zacząć czytać od albumów z Vance'em?
Bardzo mocno odbiłem się od 1 tomu, nie dałem rady chyba nawet go dokończyć.
Myślicie że jest szansa że Ongrys wyda Boba Morane z rysunkami Vance'a? Wydają go dużo więc czemu nie :)
To 4 integrale (nr 6-9 hehe :) ) po 5 albumów (w ostatnim tylko 3 Vance'a)
Byłoby super.
Czytałem ze 2 albumy Vance'a i jest znacznie lepiej niż w pierwszym integralu. Można zacząć czytać od Vence'a ale początek
i tak już mamy :)
Potwierdzam! albumy Vancea stoją kilka pięter wyżej, niż to co dostaliśmy w pierwszym integralu. Po raz kolejny długa i stara seria padła (tymczasowo, bo co się odwlecze....) po tym, jak wydawca próbował ją zaszczepić u nas "pobożemu". TRZA było zacząć na bogato od Vancea, ludzie by błagali o więcej. ale mówi się trudno i czeka się na nowe życie.
A "Howarda Flynna" i " Ringo" odpuszczasz? No i jest jeszcze " Marshall Blueberry" w 2/3 rysowany przez Vance'a... :)
Zdecydowanie najpierw wez " Ramiro". :)
Howarda i Ringo na razie chyba odpuszczę bo z tego co widziałem w sieci, to chyba początki kariery Vence'a. "Blueberryego" stoją na półce tomy od Girauda, wydane przez Ale Komiks! oraz dwa pierwsze zbiorcze z Egmontu. Oczywiście zakup dalszych jest konieczny ;)
Ok. Tak też zrobię. Ramiro pierwszy w kolejce ;)
Odświeżyłem sobie niedawno Marshalla, wcześniej czytałem go kilka lat przed wyd. Egmontu (dzięki uprzejmości pewnego filantropa). oczywiście kupowałem tomy egmontowskie zaraz po ich ukazaniu się, ale w pewnym momencie powtórnego czytania po kilku latach tych samych albumów, stwierdziłem - basta! przeuwamy to na hoho. tera, jak mówiłem, wróciłem do Marshalla, który kilka lat temu wydał mi się nijaki. po powtórnym przeczytaniu, doceniłem całą opowieść Gira, jakże inną niż ta Charliera w regularnej serii. Nie mówię, że lepszą czy gorszą, ale inną, świeżą! rysunki Vancea z pierwszych 2 albumów też są świetne, kwintesencja jego stylu z późnych lat '80. Trzeci album - wiadomo, odstaje graficznie, przy Vancie czy Girze wręcz bije w oczy płaskością i tfuu... "komiksowatością", ale do cholery - przecież to komiks! Nie jest źle w tym ostatnim albumie, wystarczy zamknąć na moment oczy i zapomnieć Vancea i Girauda.
PS. miałem w tym ostatnim albumie 1 zgrzyt odnośnie zmiany charakteru jednej z postaci i jej udziału w całej opowieści, ale przecież to pisał Gir, a on chyba niczego nie miał zaplanowanego na 9 lat do przodu, więc nie ma o czym mówić.....
-
Natomiast jeśli chodzi o fabułę, to niestety porównanie "Brunona" z "Bernardem" wypada na niekorzyść tego pierwszego. W serii od Kurca już od pierwszego tomu scenariusz stał na niezłym poziomie, tu natomiast nie jest aż tak świetnie. Pierwszy album, w którym Bruno tropi ukrywającego się zbrodniarza z czasów II wojny światowej i zatopioną łódź podwodną z hitlerowskimi skarbami, wypada najbardziej realistycznie i w pewnych aspektach chyba najzręczniej.
Wczoraj przeczytałem pierwszy album Brazila i miałem nadzieję, że w kolejnych będzie fabularnie choć trochę lepiej. Jeśli jest słabiej to chyba odpuszczę doczytanie i kupno kolejnych tomów*. Same rysunki to za mało. Wolę doczytać Largo Wincha czy powtórzyć XIII. U Van Hamme'a fabuła też jest nieprawdopodobna i momentami głupiutka, ale zrealizowane jest to dużo sprawniej. Bernada Prince'a pierwszy album też mi nie podeszedł do końca (i od tamtego czasu "wisi" u mnie z czytaniem), ale do Hermanna mam zaufanie, że będzie lepiej i kolejne tomy też już czekają kupione.
PS. I pomyśleć że na BB dałem kasę w preorderze Sidece ;)
* jakbym miał miejsce na półkach to pewnie bym rozważył kupno, bo wychodzę, z założenia, że trzeba nieraz wesprzeć wydawców mniejszych - pasjonatów, żeby byli w stanie w przyszłości wydać to co mi bardziej podejdzie.
-
abstrahując od tematu.
Leyek, czytaj dalej Bernarda. dalej jest (znacznie) lepiej.
-
Duńskie wydawnictwo ZOOM poinformowało, że po trzech tomach kończy przygodę z "Bobem Morane". Seria się nie sprzedawała i tyle.
https://www.facebook.com/ForlagetZoom.dk/posts/3722731567771603
-
Czy ja tam dobrze widzę? Czy jedną z przyczyn podają komiksy Marvela i DC?
-
Duńskie wydawnictwo ZOOM poinformowało, że po trzech tomach kończy przygodę z "Bobem Morane".
Sideca nic nie informowała więc jest nadzieja ;)
-
Czy jedną z przyczyn podają komiksy Marvela i DC?
E tam, takie tam pieprzenie.
Jakby faktycznie czytelnicy takich ramotek, zamiast po nie, mieli sięgnąć po Marvela/DC.
-
E tam, takie tam pieprzenie.
Jakby faktycznie czytelnicy takich ramotek, zamiast po nie, mieli sięgnąć po Marvela/DC.
Według Ciebie czytelnicy takich ramotek są za głupi, czy za mądrzy na Marvela/DC?
-
Według Ciebie czytelnicy takich ramotek są za głupi, czy za mądrzy na Marvela/DC?
A do której z tych grup się zaliczasz? ;)
Wg. mnie, uogólniając, to są inne grupy czytelników. Oczywiście ja i wielu innych, czytamy takie i takie komiksy, ale nie sądzisz, że masowy czytelnik superhero, nie jest jednocześnie czytelnikiem frankofońskich ramotek? No nie wiem, może we Francji inaczej to wygląda, niż ja to sobie wyobrażam.
-
Sądzę, że nie dysponujesz żadnymi danymi na ten temat i pleciesz co ci akurat pasuje.
-
A ty dysponujesz danymi, że jest inaczej niż napisałem?
-
A ja coś twierdzę? Pierwsze słyszę.
-
Jakby faktycznie czytelnicy takich ramotek, zamiast po nie, mieli sięgnąć po Marvela/DC.
...pleciesz co ci akurat pasuje.
Dobra, jak masz coś konkretnego do napisania, to pisz, a jak chcesz kolejnej śmieciowej gadki a'la Kapral, to spadówa 8)
-
Spadówa? Make me :)
-
Wg. mnie, uogólniając, to są inne grupy czytelników. Oczywiście ja i wielu innych, czytamy takie i takie komiksy, ale nie sądzisz, że masowy czytelnik superhero, nie jest jednocześnie czytelnikiem frankofońskich ramotek? No nie wiem, może we Francji inaczej to wygląda, niż ja to sobie wyobrażam.
A czytelnik frankofońskich ramotek nie jest masowym czytelnikiem superhero.
Ja jestem potwierdzeniem tej tezy. Omijam to szerokim łukiem.
Ale to może wyjątek od reguły? :o
-
W sensie, że frankofońskie ramoty nie są masowe? Hm...
-
nie wiem, ja nie znam osobiście żadnego komiksiarza, więc nawet nie wiem jaki jest podział superhero/frankofony.
Po postach na tym forum to jest przewaga superhero/amerykany. Ale mogę się mylić, nie liczyłem, po prostu wiem ile postów przewijam :P
Ale każdy lubi to co lubi i pisze co chce... i oby nam tego nie zabrali w kolejnych obostrzeniach :-[
-
W sensie, że frankofońskie ramoty nie są masowe? Hm...
Kiedyś we "Frankofonii" były masowe, dzisiaj to raczej oferta kolekcjonerska.
Natomiast bez wątpienia istnienie superhero stanowi wybitnie trudną konkurencję w wyścigu do portfeli komiksiarzy.
-
Różnica jest taka, że u nich to jest znana ramota, kupowana z sentymentu, a u nas nowa ramota, czyli jakby nie ramota :)
-
Jakiś czas temu dorwałem się do pierwszego tomu zbiorczego Bruno Brazila od Ongrysa.
Pierwsza reakcja - graficznie to szczękopad, a był to rok 1969 rok. Vance jest mistrzem.
Druga reakcja - świetne dodatki, z których można się wiele dowiedzieć.
Potem zabrałem się za lekturę. No tu już można mówić o łyżce dziegciu.
Pierwszy album to James Bond w cosplayu Franka Drebina. Sorry, ale przez ten wygląd to w głowie cały czas miałem głos Leslie Nielsena, a zaprezentowana w dodatkach okładka Tintina bardziej mnie w tym utwierdzała ;). Dalsze albumy to w sumie belgijska Drużyna A kontra zła Brigitte Bardot. Nie jest to złaą robota, ale Greg miał jednak lepsze scenariusze (patrzę na Bernarda Prince'a).
Jednak skłamałbym mówiąc, że czytało mi się to źle. Wciąż to lepsze niż np. lwia część superbohaterszczyzny z tamtego okresu i aż tak nie sprawia wrażenia ramotkowatości i wciąż jestem chętny na dalsze tomy. Więc zarekomendowałbym ciekawym starego frankofońskiego komiksu. I wierzę, że w dalszych tomach poziom scenariuszy naturalnie się polepszy.
-
No ja Vance'a zbieram, ale drugiego Hawkera odpuściłem, bo pierwszy był ciężki do przejścia, a kolejne tomy to Duchateau i tego nazwiska się wystraszyłem (Yans!) .
Co prawda dusza kolekcjonera mnie męczy, ale dorosły, który też we mnie mieszka, tłumaczy, żeby dać sobie spokój.
Yyy. Teraz widzę, że post wyżej był o Brazilu. Tak to jest, gdy śpię po 5 godzin. Dobranoc.
-
No ja Vance'a zbieram, ale drugiego Hawkera odpuściłem, bo pierwszy był ciężki do przejścia, a kolejne tomy to Duchateau i tego nazwiska się wystraszyłem (Yans!) .
Jeśli pierwszy tom Hawker cię nie przekonał, to myślę, że drugi byłby dla ciebie jeszcze gorszy. Duchateau nie ratuje sytuacji, wręcz przeciwnie. Albumy 4-7 są mniej marynistyczne i w ogóle mniej. Jedynie rysunki trzymają wysoki poziom.
Tragedii nie ma, ale na pewno nie ma poprawy scenariusza.
-
Zgadzam się, ja czułem zawód po lekturze drugiego tomu Hawkera, a pierwszy chyba umieściłem w swoim top 10 roku, w którym się ukazał. Ale mimo wszystko, to było dla mnie bardzo ważne wydarzenie, że doczekałem się całości po latach.
-
Czytałem dawno temu te da tomy wydane przez Orbitę i w sumie były bardzo fajne, nawet teraz z przyjemnością lubię sobie do nich powrócić. Miałem tez możliwość przeczytania dalszych tomów i tam już jest znacznie gorzej, mało interesujące, nudne historyjki.
-
Cześć, Czy moglibyście podzielić się opiniami na temat "Vance ilustracje" i naprowadzić mnie na recenzje polskiego i oryginalnego wydania? Pozdrawiam
-
Właśnie trafiłem na informację, że stworzona przez Williama Vance,a seria "Bruce J. Hawker będzie kontynuowana.
Za scenariusz odpowiadał będzie Christophe Bec (Sanktuarium, Mroczna Otchłań), a za rysunki Carlos Puerta (Czerwony Baron).
Nowe opowieści mają być w formie dyptyków, a Bec jest ponoć zagorzałym fanem oryginalnej serii.
Wierzę, że Ongrys nie zawiedzie polskich czytelników i szybko wkroczy do akcji.
-
Cześć, Czy moglibyście podzielić się opiniami na temat "Vance ilustracje" i naprowadzić mnie na recenzje polskiego i oryginalnego wydania? Pozdrawiam
Tutaj masz prezentację, recenzji jako takiej nie widziałem, ale ten filmik daje pewnie ogląd jak to wygląda.
https://www.youtube.com/watch?v=Cahs7p4YuIw (https://www.youtube.com/watch?v=Cahs7p4YuIw)
-
Właśnie trafiłem na informację, że stworzona przez Williama Vance,a seria "Bruce J. Hawker będzie kontynuowana.
Za scenariusz odpowiadał będzie Christophe Bec (Sanktuarium, Mroczna Otchłań), a za rysunki Carlos Puerta (Czerwony Baron).
Nowe opowieści mają być w formie dyptyków, a Bec jest ponoć zagorzałym fanem oryginalnej serii.
Wierzę, że Ongrys nie zawiedzie polskich czytelników i szybko wkroczy do akcji.
No i się doczekaliśmy https://www.lelombard.com/bd/les-nouvelles-aventures-de-bruce-j-hawker/loeil-du-marais (https://www.lelombard.com/bd/les-nouvelles-aventures-de-bruce-j-hawker/loeil-du-marais)
Plansze wyglądają na przekombinowane
(https://niekulturalni.pl/wp-content/uploads/2024/03/bruce-kolor-795x1024.jpeg)
-
Ta plansza wygląda obłędnie. Czuć tam wpływ Vance'a, ale moim zdaniem Puerta spisał się więcej niż dobrze. Ciekawe jak całość będzie wyglądać, jak już będę miał ten album w rękach? 8)
-
Troche jak fotostory w Bravo sprzed trzech dekad przerzucone przez filtry. Bardziej tu czuje wpyw AI niz Vance'a.
-
Założyłem, że autor Czerwonego Barona ma taką moc w łapie. Ale może gdzieś w necie jest coś więcej.
-
Ta plansza jest też pokazana w sieci w wersji przed kolorowaniem.
Parę innych plansz można w sieci znaleźć. Wszystkie wyglądają bardzo efekciarsko bym powiedział. Trudno powiedzieć jak to wygląda na żywo.
(https://niekulturalni.pl/wp-content/uploads/2024/03/bruce-hawker-bw.jpeg)
(https://niekulturalni.pl/wp-content/uploads/2024/03/bruce-hawker-puerta.jpeg)
-
Troche jak fotostory w Bravo sprzed trzech dekad przerzucone przez filtry. Bardziej tu czuje wpyw AI niz Vance'a.
Ja już w tym nie widzę komiksu...wygląda jak kadr z filmu, może niedługo komiks pójdzie w tym kierunku i będą zdjęcia z dymkami? ::). Wersja czarno biała ładna...ale trochę za dużo szczegółów ... taka "efekciarska"
-
Czyli taki Vicente Segreles czy Alex Ross to efekciarze? Co kto lubi...