Jakiś czas temu dorwałem się do pierwszego tomu zbiorczego
Bruno Brazila od Ongrysa.
Pierwsza reakcja - graficznie to szczękopad, a był to rok 1969 rok. Vance jest mistrzem.
Druga reakcja - świetne dodatki, z których można się wiele dowiedzieć.
Potem zabrałem się za lekturę. No tu już można mówić o łyżce dziegciu.
Pierwszy album to James Bond w cosplayu Franka Drebina. Sorry, ale przez ten wygląd to w głowie cały czas miałem głos Leslie Nielsena, a zaprezentowana w dodatkach okładka
Tintina bardziej mnie w tym utwierdzała
. Dalsze albumy to w sumie belgijska Drużyna A kontra zła Brigitte Bardot. Nie jest to złaą robota, ale Greg miał jednak lepsze scenariusze (patrzę na
Bernarda Prince'a).
Jednak skłamałbym mówiąc, że czytało mi się to źle. Wciąż to lepsze niż np. lwia część superbohaterszczyzny z tamtego okresu i aż tak nie sprawia wrażenia ramotkowatości i wciąż jestem chętny na dalsze tomy. Więc zarekomendowałbym ciekawym starego frankofońskiego komiksu. I wierzę, że w dalszych tomach poziom scenariuszy naturalnie się polepszy.