To podłączam się z dwoma pytaniami:
Czy w kolejnych albumach scenariusz jest lepszy?
Czy można zacząć czytać od albumów z Vance'em?
Bardzo mocno odbiłem się od 1 tomu, nie dałem rady chyba nawet go dokończyć.
Myślicie że jest szansa że Ongrys wyda Boba Morane z rysunkami Vance'a? Wydają go dużo więc czemu nie
To 4 integrale (nr 6-9 hehe ) po 5 albumów (w ostatnim tylko 3 Vance'a)
Byłoby super.
Czytałem ze 2 albumy Vance'a i jest znacznie lepiej niż w pierwszym integralu. Można zacząć czytać od Vence'a ale początek
i tak już mamy
Potwierdzam! albumy Vancea stoją kilka pięter wyżej, niż to co dostaliśmy w pierwszym integralu. Po raz kolejny długa i stara seria padła (tymczasowo, bo co się odwlecze....) po tym, jak wydawca próbował ją zaszczepić u nas "pobożemu". TRZA było zacząć na bogato od Vancea, ludzie by błagali o więcej. ale mówi się trudno i czeka się na nowe życie.
A "Howarda Flynna" i " Ringo" odpuszczasz? No i jest jeszcze " Marshall Blueberry" w 2/3 rysowany przez Vance'a...
Zdecydowanie najpierw wez " Ramiro".
Howarda i Ringo na razie chyba odpuszczę bo z tego co widziałem w sieci, to chyba początki kariery Vence'a. "Blueberryego" stoją na półce tomy od Girauda, wydane przez Ale Komiks! oraz dwa pierwsze zbiorcze z Egmontu. Oczywiście zakup dalszych jest konieczny
Ok. Tak też zrobię. Ramiro pierwszy w kolejce
Odświeżyłem sobie niedawno Marshalla, wcześniej czytałem go kilka lat przed wyd. Egmontu (dzięki uprzejmości pewnego filantropa). oczywiście kupowałem tomy egmontowskie zaraz po ich ukazaniu się, ale w pewnym momencie powtórnego czytania po kilku latach tych samych albumów, stwierdziłem - basta! przeuwamy to na hoho. tera, jak mówiłem, wróciłem do Marshalla, który kilka lat temu wydał mi się nijaki. po powtórnym przeczytaniu, doceniłem całą opowieść Gira, jakże inną niż ta Charliera w regularnej serii. Nie mówię, że lepszą czy gorszą, ale inną, świeżą! rysunki Vancea z pierwszych 2 albumów też są świetne, kwintesencja jego stylu z późnych lat '80. Trzeci album - wiadomo, odstaje graficznie, przy Vancie czy Girze wręcz bije w oczy płaskością i tfuu... "komiksowatością", ale do cholery - przecież to komiks! Nie jest źle w tym ostatnim albumie, wystarczy zamknąć na moment oczy i zapomnieć Vancea i Girauda.
PS. miałem w tym ostatnim albumie 1 zgrzyt odnośnie zmiany charakteru jednej z postaci i jej udziału w całej opowieści, ale przecież to pisał Gir, a on chyba niczego nie miał zaplanowanego na 9 lat do przodu, więc nie ma o czym mówić.....