Seria autorstwa Enrique Sánchez Abulí uznawana jest za najlepsze komiksowe dzieło noir. Jej akcja rozgrywa się w Stanach Zjednoczonych w 1936 r., a jej głównym bohaterem jest cyniczny i bezwzględny gangster – włoski emigrant, Luca Torelli zwany Torpedo. W serii krótkich nowelek znajdziemy wszystko to co definiuje czarny kryminał: płatnego zabójcę bez skrupułów, umoczonych gliniarzy, piękne femme fatale, brutalną kulturę zorganizowanej przestępczości, odrobinę humoru oraz przepięknie mroczne uliczki i brudne knajpy Nowego Jorku. W 1986 r. „Torpedo” zdobyło nagrodę za najlepszy album zagraniczny w Angouleme.
Hiszpańska seria wydana w latach 2009-2011 przez Taurusa w pięciu tomach, a następnie wznowione w jednotomowym integralu przez NSC, które wydało także dodatkowy album "Torpedo 1972".
Przeczytałem dzisiaj trzeci tom "Torpedo" i muszę przyznać, że mam dość mieszane odczucia. Jest to mój pierwszy kontakt z tą serią i może niefortunnie zacząłem akurat od połowy, ale chociaż interesowałem się nią, to trochę wahałem się od razu wyłożyć na integrala, a większość tomów z pierwszego wydania można dostać za grosze, także padło akurat na ten, bo przypadkiem się na niego natknąłem w stanie nowy. Stwierdziłem, że wielkiej tragedii nie będzie, w końcu wszystkie tomy składają się z antologii kilku niepowiązanych ze sobą historii.
Jak napisałem odczucia mam mieszane. Z jednej strony podoba mi się strona graficzna, lekkość, dynamika i płynność fabuły, a miejscami komiks jest naprawdę cholernie zabawny. Czasami jednak trochę za bardzo idzie to w przerysowanie i zachowania bohaterów są strasznie przesadzone, a w połączeniu z dużą dozą brutalności i brakiem hamulców u twórców prowadzi to do mocno wynaturzonych scen. A przy tym widać, że jest to produkt swoich czasów i np. stosunek do kobiet, jaki tu pokazano, dzisiaj by już raczej nie przeszedł, chyba że w jakimś niszowym tytule.
Mam tu na myśli takie momenty, jak zbiorowe gwałty, pedofilia (?), kazirodztwo...
Takie dajmy na to "Sin City" też jest brutalne i jeszcze bardziej przerysowane, ale też cholernie stylowe, a tutaj autorzy jadą po bandzie, ale te momenty wydają mi się takie bez polotu i niepasujące do reszty. Czytałem różne rzeczy, więc przemoc czy seks w komiksach same w sobie mnie od dawna nie rażą, ale wydaje mi się, że w tym przypadku trochę brakło dobrego smaku. Mam wrażenie, że pewne sceny wpleciono w fabułę w trochę wymuszony sposób i tylko po to, żeby zaszokować i pokazać, na ile twórcy mogą sobie pozwolić.
Nie wiem, czy ten tom jest reprezentatywny dla całości serii, bo opinie w necie są różne, jedni piszą, że od razu po pierwszym tomie seria zalicza ostry zjazd dół, a inni wręcz przeciwnie, że całość jest bardzo równa i spójna. Liczyłem, że lektura tego tomu pozwoli mi podjąć decyzję, czy iść dalej, ale dalej mam zagwozdkę, bo mimo że nie wszystko mi podpasowało, to całość czytało mi się dobrze, stylistyka noir mi odpowiada i mimo zgrzytów jestem ciekawy co dalej.
No i nie pomaga fakt, że integral z okładkowych 150 jest teraz do dostania na stronie NSC za 80 zł.
Patrząc po tematach z kolekcjami, to seria chyba dosyć popularna, więc wątek może się jeszcze przyda do dyskusji.