Ja uwielbiam serię jako całość, ale nie znaczy to że nie widzę w niej minusów.
Słoneczny miecz, Archanea, Kriss, Forteca czy nawet serie ponboczne, które czytałem z ogromną przyjemnością i które uważam za świetne (Kriss, Louve) pchają tą serię na zupełnie inne tory. Rozbudowują uniwersum, czyli robią to co powinno być zrobione dawno.
Mam dokładnie tak samo. Kilku ładnych lat temu wymyśliłem sobie świąteczną tradycję, kiedy to pod choinką znajduję albumy wydane przez ostatni rok. I jeszcze w trakcie Świąt czytam je wszystkie. Dla mnie to fajnie spędzony czas, bardzo sentymentalny. Jakoś nie potrafię się na Thorgala obrazić, choć coraz trudniej mi być w stosunku do niego bezkrytycznym. Z jednej strony cieszę się, że wychodzi nadal, ale z drugiej mam świadomość, że jest coraz słabiej. Jak już zostało w tym wątku wspomniane, było przynajmniej kilka okazji, żeby "godnie" zakończyć serię. Tą ostatnią był oczywiście "Aniel" i szczerze się zdziwiłem, że jednak to nie był koniec. "Pustelnik ze Skellingaru"? Historia zdecydowanie wymuszona, nie wnosi zupełnie nic. I niestety nie mam już nadziei, że w przyszłości to się zmieni.
Przy okazji wyprowadźcie mnie z błędu, jeśli się mylę, ale wydaje mi się, że w czasach planowania serii pobocznych gdzieś czytałem, że w kilku kolejnych latach wyjść ma łącznie jeszcze kilkanaście albumów, które finalnie zejdą się w jednym punkcie (oczywiście za wyjątkiem "Młodzieńczych lat"), co zakończy serię. Nie pamiętam czy to był jakiś wywiad czy artykuł, ale źródło było rzetelne. W sumie takie rozwiązanie wydawało mi się niegłupie, ale - jak się okazało - nic z niego nie wyszło.