W weekend przeczytałem Thorgala od Strażniczki Kluczy do Klatki i muszę przyznać, że nieco odczarowałem sobie ten cykl po tym, jak 18 lat temu odebrałem go bardzo negatywnie. Był to chyba taki okres, że po Wilczycy, którą uznawałem za naturalne i najlepsze zamknięcie Thorgala, każdy następny tytuł odbierałem jako wtórny. Poprzednia lektura była więc chyba podszyta sporym dystansem już na wstępie.
Czytałem wiele opinii o cyklu aż do Klatki i po tak długim okresie czasu postanowiłem zweryfikować je sobie z własnymi - ówczesnymi i najnowszymi. Wcześniej przychylałem się do tych negatywnych, również takich bardziej ortodoksyjnie brzmiących.
Efekt ponownej lektury jest taki, że nie odbieram już tak źle tych tytułów. Jestem nawet gotów wspaniałomyślnie włączyć je do kanonu
Nie jest źle. Dalej mamy wtórności, eksploatację zamkniętych wcześniej postaci i wątków - co dalej oceniam jako słabość tego cyklu - jak również trochę braku logiki. Ale całość jest akceptowalna, a epizody Niewidzialna Forteca, Piętno Wygnańców i Klatka doskakują w mojej opinii do poziomu tych z zakresu 1-16.
Strażniczka Kluczy i Słoneczny miecz wydają mi się nieco gorsze od strony graficznej. Szczególnie w tym pierwszym widać jakąś niechlujność w proporcjach postaci czy ich rysach. Potem poziom graficznie podnosi się. Jestem ciekaw, czy inni też tak odbierają te albumy czy to tylko kwestia mojej percepcji.
Wydania egmontowskie w miękkiej okładce zestarzały się nieco. Tył okładki pożółkł w niektórych albumach, mimo trzymania ich 18 lat bez wyjmowania z szafy. Fajnie jakby Egmont wznowił to wszystko w przystępnych cenowo integralach, tak jak Pan Tomasz Kołodziejczak nie wykluczył tego w kilkuletniej perspektywie na jednym z tegorocznych konwentów.