Nawet ok ta Neokora. Rysunki Vignauxa są dużo lepsze niż Surżenki. Lekko niedbałe i szalone, ale właśnie dzięki temu coś w tych kadrach się dzieje. U Surżenki wieje nudą.
Scenariusz Yanna trochę przegadany i niepotrzebnie postacie tak często zwracają się do siebie po imieniu. Kto tak mówi? Więcej "Tak", a nie "Tak, Thorgalu", bo widzę kto do kogoś mówi. Poza tym Kriss zawsze była porywcza, ale bez przesady. To doświadczony milf około czterdziestki, a nie nastoletnia wariatka jak ją tutaj przestawiają w każdej możliwej sytuacji. Z postaci na plus to fajnie wypadł Aniel, który widać ma sporo pod kopułą. Dostał więcej IQ Thorgala niż jego przyrodni blond braciszek. W ogóle Jolan to dla mnie od dawna niepotrzebny przydupas w tej serii. Był fajny w Alinoe, Cyklu Qa czy nawet w Piętnie wygnańców, ale jak dorósł to stał się nieudaną kopią ojca. Zdecydowanie wolę Louve i od dziś także Aniela.
Na plus to, że sporo się dzieje, Yann napisał gęstą od wydarzeń fabułę i pojawia się sporo postaci, ale nie czułem, żeby w tej zupie było zbyt wiele składników. Być może w drugiej odsłonie tego dyptyku już przesoli, bo są pewne ku temu przesłanki, ale na razie jest ok.
Cieszyłem się tym padającym deszczem, jazdą na sankach, fajny był leszy na statku na początku albumu, pokazany lud jakichś eskimosów, niedźwiedzie polarne. Myślę że spokojniej daję 6/10, a byłoby wyżej gdyby Yann miał lepszą rękę do pisania dialogów. I w sumie to wolałem dwa poprzednie albumy, bo znowu zaczyna się jakieś odgrzewanie kotletów, tym razem aż z drugiego albumu serii. A Pustelnik i Selkie to były fajne one-shociki.