"Słoneczny miecz" i "Niewidzialna..." w ogóle nie dotarły do Bydgoszczy. Nie było ich nawet w największej księgarni w regionie ("Współczesna"). A w Toruniu w małej księgarni "Hobbit", i owszem. Wyprawę musiałem organizować po "Słoneczny..."
. Tymczasem w Gdańsku, na dworcu, "Niewidzialnej..." w czerwcu '95 było od cholery. Egmont dał ciała po całości z dystrybucją, a potem się dziwowali, że produkt nie schodzi i zrobiła się thorgalowa zapaść.
"Strażniczka..." jest ewidentnie słabsza, ale do "Słonecznego..." mam duży sentyment.
"Piętno..." miałem w łapach w '96. Kolega Wojtek (pozdrawiam!) zakupił we Francji, zapłacił za tłumaczenie i był tak miły, że mając dojście do ksero zrobił kopię dla kolegów. Bardzo fajny album - może nie klasa "Władcy..." czy "Wilczycy", ale jednak było nieźle.
I cóż - za parę dni 25 lecie powrotu Pana Grzegorza "do macierzy", a przynajmniej pierwsze pojawienie się konwencie w Łodzi - X'96. Napchana sala, brak miejsc siedzących, obok mnie Maciej Parowski (co dla fana Kovala było niezłym przeżyciem
). Rosiński - przemiły gość, bez żadnej sodóweczki, ciekawa opowieść i na końcu każdy z zebranych, który chciał, dostał wrys i uścisk dłoni artysty. Towarzyszył mu Sente, wtedy jeszcze jako redaktor Lombardu.
Nostalgia