Wydaje mi sie, że to jednak trochę inna sytuacja.
Czarno biała wersja to jednak coś bardziej w kierunku artist's edition, pozwalająca trochę inaczej i dokładniej spojrzeć na kreskę.
Nowe kolory (którze przecież i przytrafiły się Incalowi i wiemy z jakim skutkiem) to jednak ingerencja w dzieło. To oczywiscie moje osobiste odczucie, ale absolutnie tego nie akceptuję. Podobnie jak wszelkich director's cut, special editions i tym podobnych.
To tak jakby nagrać nowy mix Sierżanta Peppera z nowymi instrumentami. Moze i byłoby to interesujace na swój sposób. Tylko po co? Pozyskanie nowych czytelnieków w tym sposobem to jednak nadal jest cash grab. Kosztem dzieła moim zdaniem. Dla całej reszty to niepotrzebny byt.
Incal to przykład, może lepszym będą Rozbitkowie Czasu. Album ogólnie dobrze przyjęty, a przecież ma poprawiane kolorowanie, tylko że mało kto zna oryginalne, sam tylko pogooglowałem. Czyli wycelowano w nowy target i trafiono, a starzy fani gdzieś tam we Francji pewnie swoje marudzą.
Dopóki będą w sprzedaży oba warianty, to nic dla hardkorowego fana się nie zmienia, to nie Star Warsy których nie da się obejrzeć w oryginale. Sam pewnie też nie kupię, gdyż wystarczy mi to co mam, kogoś innego pewnie zaciekawi.