Serio, czlowieku, uwazasz, ze wiekszy naklad to minus?
Bo wiecej ludzi ma cos, czego bardzo bys chcial aby nie mialo?
Jezusieslodki...
Wiesz jak sie to nazywa? Egoizm.
Wiesz, mozna tez na to patrzec od innej strony: wiekszy nakład implikuje statystycznie wiekszą liczbę egzemplarzy z wadami fizycznymi i co za tym idzie - potencjalnie wiekszą liczbę niezadowolonych klientow.
Ponadto czyni kontrolę jakości bardziej kosztowną, przez co zmniejsza jej mozliwość lub czyni wrecz niemozliwa.
Co wiecej warto się tez tutaj zastanowic nad znaczeniem pojecia "produkt ekskluzywny" w kontekscie naszego komiksowa (a chyba tak wlasnie interpretuje przedmiotowe wydanie ekskluzywne "Szninkla" wiekszość). Słownikowo "ekskluzywny" oznacza "przeznaczony dla zamkniętej grupy osób" i "luksusowy, elegancki". Co w tym znaczeniu czyni tego "Szninkla" ekskluzywnym?
Jesli chodzi o pierwsze z podanych znaczeń, to z pewnoscia czyni to wydanie ekskluzywnym cena, bo juz nakład 750 egzemplarzy w odniesieniu do naszego dosc skromnego komiksowego ryneczku raczej nie za bardzo.
W kwestii zaś "luksusowości" i "elegancji" to prawdopodobnie te osoby, ktore otrzymały ten produkt bez jakichkolwiek wad fizycznych, stwierdzą, że przedmiotowe wydanie spełnia te warunki. Ale jednoczesnie osoby, ktore otrzymały produkt w ten czy inny sposob wadliwy - a sadzac po pojawiajacych sie tu i ówdzie komentarzach takich osob troche jest - bedą się zżymać, że dostały nie produkt luksusowy, tylko jakiś bubel takowy udający. I tu można zapytać: czy przypadkiem w pojeciu "produktu luksusowego" nie jest niejako zawarta gwarancja o wiele niższego prawdopodobnienstwa otrzymania produktu pozbawionego wad, anizeli ma to miejsce w przypadku "produktu nie-luksusowego"? I tu z kolei wracamy do problemu wielkosci nakładu i jego implikacji, na które wskazałem na początku niniejszego postu.