Wiedziony miloscia do komiksow ("Jesli troche poczekam, to bede mogl na pewno sprzedac te ksiege z przebitka x2..."), checia bycia czescia niszowej spolecznosci ("Jacek i Placek z dzielni juz maja swoja kopie..."), poczuciem finansowej stabilnosci ("Wiem, ze to ojciec chrzestny daje z reguly prezent swojemu chrzesniakowi, ale to wyjatkowa sytuacja, a Ty wlasnie miales komunie i jestes przy kasie...oddam z kolejnej wyplaty, obiecuje...") w koncu zakupilem swoja kopie limitowanego Szinkla, i ponizej garsc wrazen.
Tak juz zupelnie powaznie - naprawde go kupilem. Mimo wczesniejszych oporow.
Stwierdzilem, ze prawdopodobnie to jedna z niewielu okazji na wejscie w posiadanie nowki (watpie, aby sie pojawila 'normalna' wersja w najblizszych latach), a te z drugiego obiegu, ktore potencjalnie by mnie interesowaly sa niewiele tansze od tej limitowanej wersji, a sa ubozsze w zawartosc i oprawe. No i sa z drugiego obiegu, a ja cenie sobie komiksowa ius primae noctis.
Komiks jest ogromny, wyglada imponujaco, ale mysle, ze te wielkie marginesy mozna byloby odchudzic, co pozwoliloby latwiej skladowac/czytac to cudo. Na okladce zostaja slady jesli mamy spocone paluchy. Po prostu trzeba byc delikatnym, zupelnie jak na pierwszej randce
. Nie psioczylbym na to zbytnio.
Po dokladnym przekartkowaniu (okazuje sie, ze mozna zrobic to bez rekawiczek i komiks wciaz wyglada jak nowy:)) zadnych uszkodzen w moim egzemplarzu nie znalazlem. Jest ta nieszczesna strona 66 i w koncu wreszcie sie przekonalem o co chodzi. Jak dla mnie fakt, ze pusta strona ma numer - jest do przejscia, chociaz rozumiem, ze komus to przeszkadza i wcale mnie nie dziwi, ze zostalo to zauwazone (mysle, ze ja osobiscie zauwazylbym ten fakt podczas czytania, gdybym nie wiedzial o fakcie przed lektura).
Mam nadzieje, ze komiks jest tak samo trwaly jak imponujacy, bo mam w planie czytac go co jakis czas.
Na te chwile jestem zadowolony z zakupu, chociaz nadszarpnal moj czerwcowy komiksowy budzet znaczaco.