Troche smutek i nostalgia mnie nachodzi po lekturze tego watku. I to nie dlatego, ze naklad Szninkla za szybko sie wyprzedal. Lub za wolno.
Kiedys czlowiek myslal sobie, ze jak sie kocha komiksy, to chodzi o to, zeby je czytac, ewentualnie czytac i ukladac na polkach w pieknych, rownych rzedach (albo losowo rozrzucac po mieszkaniu, jak kto woli), aby moc pozniej do nich wracac. Bo przeciez chodzi w koncu o to, zeby je czytac, bo to wyjatkowe medium, szczegolnie jesli trafiamy na genialnych tworcow. Jesli jakis komiks znikal z rynku, to czlowiek mogl sie dodatkowo cieszyc (jesli w ogole zauwazyl fakt znikniecia), ze przy okazji ma cos choc troche wyjatkowego. Ale to byl bonus, a nie cel sam w sobie.
Dzisiaj, na forum komiksowym, teoretycznie pelnym pasjonatow, czytam posty i okazuje sie, ze prawie nikogo nie denerwuje podejscie wsrod czlonkow tej spolecznosci, ktore sprowadza sie do tego, ze kupujesz dzisiaj co najmniej 2 kolekcjonerskie egzemplarze, a jutro jeden wystawiasz z przebitka 2x lub wiecej, bo trzeba:
a) wyjsc na zero czyli de facto zdobyc limitowany komiks taniej/za darmo, lub
b) zarobic ile wlezie na drogim komiksie, lub
c) po prostu nie byc frajerem.
Ja rozumiem kontekst, wydanie kolekcjonerskie, ograniczony naklad, cena okladkowa jest relatywnie wysoka jak na "historie obrazkowe"- wszystko to do kupy powoduje, ze temat staje sie bardziej zlozony, ale ja sie pytam - gdzie sie podziala milosc do komiksow w tym wszystkim? Pytanie oczywiscie retoryczne - bo chocby najwieksza milosc moze sie zachwiac, gdy wmieszaja sie w to wszystko pieniadze. Jesli kiedykolwiek byly w tym jakies emocje.
Pewnie ponad polowa tych pieknych wydan kolekcjonerskich Szninkla wyladuje w ciemnych skladach spekulantow, ktorzy czesto nie maja zielonego pojecia co kupili (ale wiedza, ze sie na tym konkretnie zarabia, jesli trafimy na odpowiedni moment), albo u ludzi, ktorzy moze i znaja sie na komiksach (ba, pewnie nierzadko sa pasjonatami), ale jeszcze lepiej znaja sie na zarabianiu kasy kosztem fanow, ktorzy przespali premiere, a ktorzy sa sklonni placic kazda przebitke, byle tylko zdobyc wymarzony kolekcjonerski egzemplarz. W takim momencie wychodzi ze mnie #SlowianskaDusza i mam nadzieje, ze ci inwestorzy sprzedadza te wyjatkowe egzemplarze innym inwestorom. I tak w kolko, na wlasny koszt, beda nabijac te banke spekulacyjna, az peknie ktoremus prosto w twarz. Tzn tylko ten na koncu straci kase, bo nie ludze sie, ze zjawisko zniknie. Kolejne wydania na horyzoncie, wiec szykujmy sie na kolejne wysypy "kolekcjonerow". Zjawisko ma duzy potencjal na wzrost.
Zeby jednak nie siac defetyzmu 24/7 i zakonczyc pozytywna nuta - dodam, ze moze nie jest jeszcze tak zle z nami komiksiarzami jesli sa takie glosy, jak ten od Hansiora. Glosy, ktory przypominaja, ze komiksiarze przede wszystkim kochaja dobre komiksy, zapach swiezo wydrukowanej kartki i mozliwosc obcowania z tym wspanialym medium dlatego, ze jest wspaniale, a nie dlatego, ze sasiad obok nie zdazyl kupic tego limitowanego cuda. No i nie szukaja w tym wszystkim mozliwosci szybkiego i latwego zysku kosztem ludzi, ktorzy wspoldziela ich pasje.