Kolekcjoner i Bestiariusz zmotywowały mnie do nadrobienia zaległości w Kolekcji, sięgnąłem więc po Amerykę Południową. Porównania z Zaczarowanym światem i Ameryką Północną narzucają się same, nie będę więc uciekał przed tym co nieuniknione.
Paradoksalnie w Ameryce Południowej znalazłem to, czego szukałem w Ameryce Północnej. Wyruszając w pierwszą amerykańską podróż miałem nadzieję przeżyć mistyczną przygodę, wraz z władcami wielkich równin doświadczyć obecności duchów ziemi, wody i powietrza. Jednak dopiero w Ameryce Południowej złapałem puls pierwotnych żywiołów tego oszałamiającego kontynentu.
Ameryka Południowa jest mroczna. Mroczna niczym nieprzebyte amazońskie puszcze tonące w lepkich ciemnościach. W Ameryce Południowej gęsta, ciepła krew spływa z monumentalnych ołtarzy okrutnych bogów. W Ameryce Południowej złote miasta kuszą widmem nieprzebranych bogactw. Ameryka Południowa jest okrutna, tajemnicza i śmiertelnie niebezpieczna.
Album otwiera nostalgiczny Tzoacotlan 1521. Otwiera i z brutalnym wręcz fatalizmem udowadnia że wszelkie próby zmiany losu skazane są na zagładę, a jedynym słusznym rozwiązaniem jest poddać się nieuchronnemu przeznaczeniu.
San Isidro Maxtlacingo 1850 to jedno z dwóch najlepszych opowiadań w zbiorze. Przypomina trochę Black and Tans z Zaczarowanego Świata, ale w wersji rozszerzonej. Starzy bogowie, mimo że zepchnięci w otchłań zapomnienia, nie odeszli całkowicie, wciąż czuwają, karząc arogancję i butę europejskich uzurpatorów.
Chapungo przynosi chwilę wytchnienia od poważnych tematów. Szalony Chapungo wraz ze swoim starszym bratem wyrusza w podróż by odnaleźć wrak samolotu. Z każdym przebytym kilometrem szaleństwo chłopaka pogłębia się, eksplodując w tragicznym finale. Czy Chapungo faktycznie jest obłąkanym szaleńcem? Może tylko próbuje spełnić swoje marzenia? Może jest ostatnim normalnym na tym szalonym świecie? Na to pytanie czytelnik musi odpowiedzieć sobie sam.
Po królewsku wieńczy Toppi podróż w głąb Ameryki Południowej. W Legendzie Potosi z epickim rozmachem snuje historię Srebrnej góry przyrzeczonej pewnemu człowiekowi przez tajemniczego nieznajomego. Tak jak Aioranguaq z Zaczarowanego Świata, tak i Legenda Potosi stanowi świetny materiał na film przygodowy z ezoteryczną tajemnicą w tle.
Skarb Ciboli to klasyczna już wyprawa po złoto. Cibola - złote miasto, Cibola w której złotem brukują ulice, w której błyszczy ono w ścianach domów. Złoto Ameryki Południowej silniej pobudza wyobraźnię, niż to które skrywa Ameryka Północna. Trzech śmiałków omamionych legendą złotego miasta, wyrusza w straceńczą wyprawę.
I to już koniec tej fascynującej podróży. Zaledwie pięć historii, bardziej jednak treściwych niż niektóre błahe opowiastki z sąsiedniego kontynentu. Z drugiej zaś strony brakuje Ameryce Południowej tak błyskotliwych utworów, jak fenomenalny "Blues", doskonałe "Póki żyć będziesz", czy niemal równie dobre "Odpowiedzcie mi na pytanie" z Ameryki Północnej.
Na Amerykę Południową składa się pięć opowiadań, Północna liczy ich jedenaście. Dłuższe zazwyczaj uważam za lepsze, lubię gdy fabuła i bohaterowie mają czas i przestrzeń. Klimat Ameryki Południowej jest ciężki i zawiesisty, a opowiadania są bardziej jednorodne. Ameryka Północna to wyrywkowy przekrój burzliwej historii kontynentu, są biali osadnicy, traperzy, Indianie i czarnoskórzy. Ameryka Południowa to także barwne ilustracje. Legenda Potosi i Skarb Ciboli są kolorowe, dzięki czemu nabierają fenomenalnej jakości. Dziewięćdziesiąt trzy strony w kolorze, W Ameryce Północnej tylko jedenaście, w dodatku opowiadanie Katana jest jednym z najsłabszych w zbiorze.
Ex aequo Ameryki na jednym stopniu podium. Mają mocne i słabe strony, w końcu to dwa zupełnie różne kontynenty. Amerykę Północną oceniłem na 8/10, wtedy jeszcze posługiwałem się starą skalą, 5/7 dla obu Ameryk. Zaczarowany Świat poza zasięgiem. Może Kolekcjoner podoła wyzwaniu?