Powoli zbliżam się do 500 komiksu zakupionego do mojej kolekcji. Brakuje już niewiele, ale jak sobie wiele księżyców temu zapowiedziałem, ograniczam kupowanie jak umiem, szczególnie "superbohaterszczyzny". Powoli zmniejsza się też "kupka wstydu" i może niedługo, po wielu latach, wszystkie posiadane będą przeczytane. Gdybym jednak miał wybierać jaki komiks zasługuje na to by nim uczcić tę okrągłą liczbę, byłby to "Il Colezzionista" ("The Collector"). Rysunkowo oczywiście powala, cały w czerni i bieli pozwala cieszyć oko kreską Sergio Toppiego, kompozycją kadrów, niesamowitością pomysłów na pokazanie tego co kryło się w wyobraźni autora. Jest to ten sam poziom do którego Toppi przyzwyczaił nas w "Sharaz-De" i innych jego dziełach. Komiks ten jest autorskim dziełem, zatem i scenariusz wyszedł spod ręki Toppiego. Opowieść o Kolekcjonerze to opowieść osadzona w końcówce XIX stulecia, realiach powolnego schyłku epoki kolonialnej, przyprawiona domieszką magii i mistycyzmu. Bohater, o którym przez pięć rozdziałów dowiadujemy się jedynie tyle, że... a zresztą, tych informacji jest tak niewiele, że nie będę zdradzał, jest jak połączenie Morta Cindera z komiksu Brecci, Corto Maltese i Indiany Jonesa, gdyby ten ostatni był kimś na kształt angielskiego dżentelmena, a nie amerykańskiego zawadiaki.
Każdy rozdział to poszukiwanie kolejnego niezwykłego artefaktu, który jest pożądany przez Kolekcjonera z uwagi na wartość dla niego samego, z powodów osobistych, mimo wartości ogólnej. Tylko w jednym rozdziale można się jednak dowiedzieć jaki jest osobisty powód poszukiwań, poza nielicznymi szczegółami, Kolekcjoner owiany jest mgłą tajemnicy.
Jednak lektura, choć nieprędka z uwagi na podziwianie kunsztu artystycznego Toppiego, jest wynagradzająca również pod względem satysfakcji z fabuły. Można dać się poprowadzić za fantazją autora, przyjąć, że pięć historii to tylko wycinek, bez początku i końca, a mimo to, jedyne rozczarowanie czuć, że tych historii jest tak mało, nie z powodu tego, że tak mało wiemy o głównym bohaterze.
Zdecydowanie polecam każdemu, kto nie miał jeszcze okazji przeczytać, a sam wyczekuję na dostępne już tomy "The Collected Toppi".