To klasyk! naprawdę.
(...) wystarcza odrobina dobrej woli, minimalne "przeprogramowanie" swojej komiksowej percepcji, by cieszyć się jednym z najwybitniejszych komiksowych klasyków scifi.
aż mi żal, że nie mam wspomnień Francuzika, który czytał Rozbitków w France Soir jako kilkunastoletni wyrostek, ech....
jedyne, co zapamiętałem "na plus" z tamtego czasu, to dziwna "atmosfera" tego komiksu: oniryczna?, jak gdybym przypominał sobie sen, który nawiedził mnie przy wysokiej gorączce.
Wszystko pięknie, ładnie, post na tysiące znaków, a nie dałeś ani jednego zdania broniącego powyższej tezy.taa, rozumiem to podejście, ale nie podzielam. gdyby tak wprost do tego podejść, to praktycznie żaden twór kultury by się sam z siebie nie obronił, może z wyjątkiem dzieł tzw. ikonicznych, bo one są niemal bezustannie obecne w świadomości "szerokiego" odbiorcy. Twoje zarzuty (że nie bronię tezy) -- nie miałem takiego zamiaru, chciałem zachęcić nieprzekonanych lub zniechęconych wcześniejszą lekturą - do samodzielnego powolnego rozsmakowywania się. wiem, że wg Ciebie nie ma czym, ale to właśnie też jest jakaś opinia, być może czytałeś to już wieki temu i niewiele pamiętasz, a może po prostu nie lubisz starych komiksów, tego nie wiem, nie wnikam, ale wiem, że takie opinie mogą być mocno krzywdzące: wielu je przeczyta, niewielu sięgnie po źródło, wobec czego "szeroki odbiór" bazuje na nielicznych opiniach kilku czytelników).
A tutaj wręcz sam temu przeczysz. Klasyczny, czyli w najprostszym znaczeniu - ponadczasowy utwór nie potrzebuje odpowiedniego nastrajania, przeprogramywowania. Klasyczne SF (książkowe) czyta się dziś równie dobrze jak kiedyś, a o Rozbitkach niestety nie da się tego powiedzieć.
Heinlein? Bester? Asimov... a może Clarke?
kiedyś czytałem prawie wyłącznie fantastykę, być może zbyt wiele, bo teraz w zasadzie nie mogę nawet na nią patrzeć. wiem, główną rolę gra być może uprzedzenie, dlatego nie chciałbym wchodzić w dyskusję o książkowej scifi. natomiast Dick (czy późny Lem) to dla mnie absolutny kanon (żeby nie pisać: świętość) literatury jako takiej (już bez etykiety SF), rozbija w puch nie Rozbitków (bo to nie konkurencja Dicka, to być może "tylko" wyśmienita przygodówka SF), a właśnie większość tzw. klasyki fantastycznej. nie chcę też wchodzić w dyskusję, co jest "prawdziwą" fantastyką, a co jedynie ją udaje, opowiadając innego rodzaju historie; zapewne dziś miałbym marne szanse w pojedynku z kimś, kto jest na bieżąco i w dodatku co jakiś czas wraca do tzw. klasyki gatunku.
Rozumiem, że Dicka czy Lema odrzucasz, bo takie stworzone kilka lat wcześniej Ubik, Dzienniki Gwiazdowe czy topowe opowiadania Dicka rozbiły by Rozbitków... w puch ;)
Tymczasem limitka w Gildii niedostępna 🤔Nie dziwi mnie to, 250 egzemplarzy i zapowiedź fajnej, jednolitej serii europejskiego komiksu.
Myślałem, żeby kupić limitke, ale różnica cenowa ponad 70 zł skłoniła mnie jednak do zakupu wersji regularnej.
Trochę, zbyt duża różnica jak za złocenia i obwolutę.
A wersja regularną w stopce redakcyjnej w środku i tak ma wpis: wydanie limitowane😀
Zmieniono tytuł albumu 4. - w wydaniu Egmontu nazywał się "W trzewiach", w obecnym wydaniu Scream zatytułowano go "Świat kanibali" - zgodnie zresztą z oryginalnym tytułem francuskim.no właśnie, czy zgodnie z oryginalnym? można by się spierać...
Heh, przyłapałeś mnie :) Nie znam francuskiego, ale w oryginalnym tytule widziałem "cannibales" i uznałem, że teraz tytuł pasuje lepiej do oryginału. Moim zdaniem "W trzewiach" nie brzmi zbyt dobrze, nawet jeśli lepiej oddaje treść albumu.moim też
A czy gdzieś jest (nie potrafię znaleźć) porównanie wydania małego z Egmontu i tego Scream? Chodzi mi o rożnicę w wielkości plansz narysowanych (marginesy itp.) oraz jakość wpisanych literek (tłumaczenie i błędy).
Wacham się czy kupić i zdublować tom 1 (braki kasy na duble). Bo tom 2 obowiązkowo wezmę jako nowość.
A czy gdzieś jest (nie potrafię znaleźć) porównanie wydania małego z Egmontu i tego Scream? Chodzi mi o rożnicę w wielkości plansz narysowanych (marginesy itp.) oraz jakość wpisanych literek (tłumaczenie i błędy).
Wacham się czy kupić i zdublować tom 1 (braki kasy na duble). Bo tom 2 obowiązkowo wezmę jako nowość.
mnie kiedyś zmniejszeni rozbitkowie zmęczyli niemiłosiernie, integral screamu połknąłem w 2 dni. nie odczułem specjalnie tej ramoty o której wspominacie. tekstu nie było więcej niż w tintinie wiec bez przesady. scenariusz jest spójny, bohaterowie jasno nakreśleni a akcja jest konsekwentnie prowadzona i rozwijana. a co do kreski to czekam na zestawienie kadrów polch / gillion.