Drań już za mną. dawno nie czytałem tak prawdziwie loiselowo-wciągającego komiksu. i mam wrażenie, że u Loisela nie wciąga sama akcja, sam "klimat", czy też czasami świetne rysunki, albo wyraziste postaci, to coś więcej niż wszystkie te czynniki osobno i razem do kupy. Jego opowieści tak świetnie się wchłaniają do mózgu, bo one mają w sobie ten pierwiastek, który sprawia, że są wiarygodne; i nieważne, że prawdopodobieństwo spotkania ducha, piotrusia pana, czy wielkiego trupa jest bliska zera. ważne, że ten świat zawsze mnie do siebie porywa. Moim zdaniem to najwyższy atut przy opowiadaniu jakichś historii; i zazwyczaj świadczy on o wysokim kunszcie twórcy, a czasami o jego geniuszu. Nie wiem, jak jest w przypadku Loisela, nie wnikam, ważne, że chyba jeszcze nigdy dotąd mnie nie zawiódł.
Oczywiście są też minusy. Czasem nie warto o takich wspominać, bo później w dyskusji uwaga skupia się na tych małych minusikach, ale co tam:
- Przy Draniu Loisel prawdopodobnie pracował (podobnie jak przy kilku wcześniejszych projektach) w zespole, bez wyraźnego podziału: scenarzysta/rysownik. oczywiście sam napisał scenariusz, ale też chyba projektował postaci, może szkicował, a może nawet rozrysowywał całe plansze. Jedno jest pewne: finalną wersją rysunków zajmował się Olivier Pont i są one wyraźnie słabsze od tych znanych z innych cykli Loisela.
- czasami (głównie przy scenach nocnych) ciężko mi się czytało kadry ze względu na bardzo słaby kontrast ciemnych rysunków. nie wiem, czy to wina naszego wydania, czy takie te kadry po prostu są. Być może to wina zastosowanego papieru, choć zaznaczam, że wcale się na tym nie znam; może ktoś wie?
- złagodzenie mocnego wydżwięku polskiego tytułu w zasadzie mi nie przeszkadza, gorzej, że czasem teksty trochę drewniane. nie winiłbym tu tłumacza, raczej może by zmienić korektę/redakcję? (choć i tak jest o wiele lepiej niż w przypadku Toppiego, czyli innego tytułu LiT).
Podsumowując:
Świetny komiks, brać kupować, nie marudzić. Minusy są tak małe, że na prawdę trudno je dostrzec......