Właśnie przeczytałem sobie najnowszego Largo, tom 9. O formacie niepasującym do reszty już było sporo dyskusji. Dla mnie jest to spory minus i nie znam innej serii, gdzie wydawca w trakcie zmienia radykalnie format. Odnośnie samej treści - oczywiście mamy nowego scenarzystę, a takie zmiany są wg mnie gorsze niż zmiana rysownika, bo istnieje duże ryzyko, że zmieni się charakter postaci. Żeby tu zbyt nie spojlerować, uważam, że niektóre wątki mają potencjał (np. ten o tajemniczej organizacji, zarabianiu na giełdzie wykorzystując superszybkie transakcje, generalnie rosyjska sceneria), jednak negatywne odczucia przeważały na koniec lektury. Podsumowując krótko - Largo zamienił się w Bonda. Liczba trupów w najnowszym dyptyku ściele się gęsto, likwidowanych zarówno przez przeciwników Largo, jak i duet Largo-Simon. Podobnie jak w Bondzie akcja często skacze z jednej lokacji do drugiej, a przeskoki czasowe też nie są rzadkością. Sam Largo wydaje się być nieco bardziej wybuchowy, pozbawiony swojego zwykłego luzu.
Largo odkochał się również z Saidy, podobnie jak szybko się w niej zakochał w tomie 8. Ten wątek burzliwej miłości uważam ogólnie za dość dziwny.
W samej historii mamy masę odnośników do poprzednich tomów, choć brak Silky, a jeden z głównych wątków znowu dotyczy chęci przejęcia 10 akcji koncernu W.
Nie do końca zrozumiałe były dla mnie motywy przeniesienia rezydencji podatkowej z Luksemburga gdzieś indziej.
Generalnie fabuła jest mocno złożona, a na końcu mamy sporo twistów. Myślę, że niektórym ta nowa formuła może się spodobać. W moim odczuciu jednak Largo zmienił się na tyle, żeby odpuścić ciąg dalszy.