Autor Wątek: Komiksowe adaptacje powieści Agaty Christie  (Przeczytany 1963 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Kadet

Komiksowe adaptacje powieści Agaty Christie
« dnia: Nd, 02 Sierpień 2020, 17:59:43 »
Zakładam temat, bo chcę się podzielić wrażeniami z niedawnej lektury i wolałbym, żeby nie przepadły w odmętach innego wątku :)

Korzystając z urlopu, zapoznałem się z moim pierwszym komiksem z tej serii, "Miss Marple. Noc w bibliotece" - a ponieważ miałem czas, najpierw przeczytałem sobie jego książkowy pierwowzór, który szczęśliwie czekał u mnie na półce wstydu - miałem więc możliwość bezpośredniego porównania oryginału i adaptacji. I niestety przy takim porównaniu komiks nie wypada zbyt dobrze.

Rzecz jasna, to jest oczywiste, że w adaptacji z jednego medium na drugie wprowadza się pewne zmiany w fabule i strukturze utworu. W "Nocy w bibliotece" dostrzegam takie zmiany i nie mam nic przeciwko. Chodzi tu na przykład o usunięcie paru postaci drugoplanowych, pominięcie lub uproszczenie niektórych wątków pobocznych, umieszczenie tytułowej bohaterki w paru scenach, w których w oryginale nie występowała - nie mam wobec tego zastrzeżeń, gdyż pomaga to przełożyć fabułę na wizualny język komiksu i uniknąć dłużyzn lub ścian tekstu.

Jednak adaptacja - przynajmniej taka, jaką tu dostajemy - jest utworem wtórnym wobec pierwotnego dzieła, co moim zdaniem zobowiązuje jej twórców do jakiej-takiej wierności wobec pierwowzoru i powstrzymania się od zmian, które nie mają wyraźnego celu albo odchodzą od intencji autora oryginału. A w komiksowej "Nocy w bibliotece" jest parę takich zmian, które z tego powodu mnie drażnią (a których być może nie wychwyciłbym bez znajomości książki i w ten sposób wyrobiłbym sobie fałszywą opinię o kryminale Christie).

Zacznijmy może od początku, od sceny, w której pokojówka wbiega do sypialni pułkownika Bantry'ego i jego żony Dorothy, żeby donieść im o ciele, które znalazła w bibliotece. W książce to odkrycie łagodzone jest przez stosunkowo lekkie w tonie wprowadzenie: opis absurdalnego snu pani domu, jej powolne budzenie się wśród znajomych hałasów i początkowe niedowierzanie: najpierw Dorothy sądzi, że wieść o trupie w bibliotece jej się przyśniła, potem dochodzi do wniosku, że nie, i budzi męża, który też najpierw rozespany myśli, że żona miała dziwny sen, ale potem, po jej usilnych prośbach, lekko naburmuszony wychodzi z sypialni i dowiaduje się prawdy od kamerdynera.

Z niezrozumiałych dla mnie przyczyn scenarzysta komiksu zrobił w tej scenie z Bantrych parę odpychających buców: na słowa służącej reagują agresywnie, nazywając ją tłumokiem, idiotką i grożąc jej zwolnieniem. Ich lekceważąca postawa wobec Mary wyraźnie kontrastuje z wersją książkową, gdzie Dorothy Bantry myśli o niej jako rozsądnej i opanowanej i ani ona, ani jej mąż nie wykazują żadnej wrogości wobec służby - przeciwnie, przy szukaniu podejrzanych wspominają, że ufają swoim służącym, którzy są z nimi od wielu lat. Po co więc zmieniać to w komiksie? Po co iść w poprzek "przytulnemu" (cosy) charakterowi kryminałów Christie, robiąc z istotnych sympatycznych bohaterów nadętych impertynentów? Nie mam pojęcia.

Inna nieprzemyślana w mojej opinii zmiana dotyczy postaci Conwaya Jeffersona. W książce Christie poświęciła mu stosunkowo dużo uwagi. Nie mówię, że było to studium postaci godne jakiejś szczegółowej powieści psychologicznej, lecz dość przekonująco i wnikliwie ukazany został stan jego psychiki, motywacje jego działania i reakcje na dramat, którego doświadczył. Sceny z jego udziałem, jego ukrywana słabość i desperackie próby przetrwania po tragedii i stracie bliskich naprawdę budzą współczucie. Uzasadnione w pewnej mierze są także motywy jego zainteresowania Ruby Keene i charakter ich relacji. Zrozumiałbym, gdyby w komiksie prześlizgnięto się tylko nad tym tematem z uwagi na ograniczoną liczbę stron, ale wystarczyłoby po prostu pozostawić te sprawy niejako w domyśle - nie przytaczać wszystkiego wprost, ale też i nie kazać Jeffersonowi zachowywać się sprzecznie z jego książkowym charakterem. Tymczasem scenarzysta komiksu robi z niego jakiegoś narwanego dziadunia, wkładając mu w usta tyrady typu "Co wy zresztą tu robicie, bando zdechlaków? Powinniście teraz bić się w Wietnamie u boku naszych sojuszników zza oceanu!" czy "Wymoczki! Pacyfiści! Hipisi!". Takie teksty robią z niego jakiegoś karykaturalnego tetryka i niestety moim zdaniem bardzo spłycają tę postać.

Trzecia duża zmiana dotyczy dodatku na samym zakończeniu komiksu (tu pozwolę sobie już na spojler).
Spoiler: PokażUkryj
Otóż z ostatnich kadrów dowiadujemy się, że zamordowana Ruby Keene była kochanką czy co najmniej towarzyszką pułkownika Arthura Bantry'ego, w którego bibliotece znaleziono tytułowego trupa. Być może zdziwi to osoby, które czytały tylko komiks, ale w książce nie ma o tym ani słowa. Ten dodatek wywraca do góry nogami zakończenie fabuły i moim zdaniem idzie w poprzek głównej osi książki, zgodnie z którą zagadka polegała właśnie na odgadnięciu, jak ciało znalazło się w miejscu, z którym nie miało absolutnie żadnego związku. No i oprócz tego znacząco zmienia to charakter pułkownika Bantry'ego. W książce był dość sympatycznym bohaterem pozytywnym, w oczach żony rozczulająco bezradnym wobec niewyjaśnionej sytuacji i związanego z nią widma społecznego ostracyzmu. Tymczasem w komiksie na koniec okazuje się jeszcze bardziej antypatyczny, niż wynikało to ze wspomnianej wyżej sceny początkowej: dodany przez scenarzystę zwrot akcji robi z niego obłudnego kłamcę, który zatajał ważne informacje przed policją i zdradzał żonę, uganiając się za młodszymi dziewczynami. Naprawdę bardzo nie podoba mi się ta zmiana, wprowadzająca niepotrzebną dawkę cynizmu do w miarę optymistycznego świata stworzonego przez Agatę Christie. Mogę zrozumieć pragnienie autora komiksu, żeby dodać coś od siebie i zaskoczyć ludzi, którzy czytali już kryminał, ale wydaje mi się, że w przypadku takie adaptacji chyba lepiej czasem schować ego do kieszeni.
.

Oprócz tego wprowadzono jeszcze parę drobnych modyfikacji, których celu nie za bardzo się domyślam: parę małżeństw nie jest już małżeństwami, tylko związkami nieformalnymi, a syn Conwaya Jeffersona nazywa się Gordon Haskell, a nie - jak w książce - Mark Gaskell. Ciekawą sprawą jest nazwisko młodego inspektora, który pomaga Melchettowi w śledztwie: w angielskiej książce i jej polskim tłumaczeniu jest to Slack (postać ta pojawia się w paru książkach z panną Marple), natomiast w albumie zgodnie z francuskim oryginałem komiksu i francuskimi tłumaczeniami powieści Christie nosi nazwisko "Flem".

Na koniec parę słów o rysunkach: uważam, że są one poprawne, standardowe i bez rewelacji, ale i bez rażących błędów (nie jestem tylko przekonany, czy wszystkie całostronicowe panoramy były tak naprawdę konieczne). Taki styl dobrze nadaje się do adaptacji książkowych, bo pozwala skupić uwagę na fabule, ale ma ten niekorzystny efekt, że wszelkie niedociągnięcia fabularne (jak te, o których pisałem wyżej) mają większą siłę rażenia, bo neutralne rysunki nie są w stanie ich zrekompensować. Można by mieć też parę uwag co do kompozycji i wykorzystania dymków myślowych (ale to już chyba dział scenarzysty). Odrobinę niezręczny jest dla mnie inspektor Slack myślący o irytującym podejrzanym "Zatłukę go", podczas gdy ten sam przekaz dałoby się uzyskać bez dymka, odpowiednio modelując mimikę czy język ciała policjanta. Na uznanie zasługują jednak różne detale dodawane w tle, które pozwalają odczuć klimat epoki (portrety młodej królowej, nagłówki gazet, tytuły książek czytanych przez bohaterów).

Podsumowując, "Noc w bibliotece" nie do końca przypadła mi do gustu, ale być może osoby, które nie czytały jej książkowego pierwowzoru nawet nie zauważą tego, co mnie w niej najbardziej zirytowało. Minusem jest to, że takie osoby mogą się potem trochę zdziwić, jeśli zdecydują się sięgnąć po książkę :) Oczywiście trzeba też przyznać, że czytelnicy, którzy mają inne poglądy na rolę twórcy adaptacji, mogą mieć zupełnie odmienną opinię o tym komiksie i chętnie przeczytam tu zdanie innych komiksiarzy. Ja mam nadzieję, że kolejne adaptacje Christie bardziej mi się spodobają - widzę, że każdy z tych albumów przygotowuje inny zespół twórców, więc niższy poziom jednego w żadnym razie nie przesądza o jakości pozostałych.
« Ostatnia zmiana: Nd, 02 Sierpień 2020, 18:14:16 wysłana przez Kadet »
Proszę o wsparcie i/lub udostępnienie zbiórki dla dziewczynki z guzem mózgu: https://www.siepomaga.pl/lenka-wojnar - PILNE!

Dzięki!

Offline NuoLab

Odp: Komiksowe adaptacje powieści Agaty Christie
« Odpowiedź #1 dnia: Nd, 02 Sierpień 2020, 20:53:37 »
Abstrahując od zmian fabularnych to mi osobiście właśnie rysunki w stylu ligne claire bardzo przypadły do gustu. Co ważne szczególnie dla komiksu kryminalnego wszystkie postacie łatwo odróżnić od siebie po twarzach czyli coś czego nie potrafią osiągnąć niektórzy rysownicy uważani za klasyków. Graficznie ten komiks na głowę bije te adaptacje literatury z serii testowej Hachette.

Offline PJP

Odp: Komiksowe adaptacje powieści Agaty Christie
« Odpowiedź #2 dnia: Nd, 02 Sierpień 2020, 20:54:29 »
Nie są równe, to prawda. Rysunkowo raczej się nie przyczepię. Chociaż Morderstwo było udane a i Noc nie była zła. Najgorzej, jak na razie, podeszli mi Beresfordowie. Niby sporo się dzieje ale jakoś nie pykło ;)

Offline Kadet

Odp: Komiksowe adaptacje powieści Agaty Christie
« Odpowiedź #3 dnia: Nd, 02 Sierpień 2020, 21:02:08 »
Ja na razie się wstrzymuję z "Beresfordami", bo nie czytałem jeszcze książki, a z kolei "Orient Express" był niedostępny, kiedy robiłem zamówienie, i trafi do następnej paczki.

@NuoLab: zgadzam się z Tobą, bo do strony graficznej "Nocy" też nie mam żadnych większych zastrzeżeń. Solidna, rzemieślnicza robota, właśnie w sam raz na adaptację dobrej książki, żeby pozwolić fabule grać pierwsze skrzypce. I faktycznie, zapomniałem o tym wspomnieć, ale postaci można rozróżnić bez trudu, a to bardzo istotne (choć niestety nie zawsze oczywiste w komiksach). Nie miałbym nic przeciwko temu, żeby zobaczyć tego artystę, Oliviera Daugera, w jakiejś innej adaptacji Christie. Najchętniej innej powieści z Jane Marple, żeby utrzymać spójny wygląd postaci.
Proszę o wsparcie i/lub udostępnienie zbiórki dla dziewczynki z guzem mózgu: https://www.siepomaga.pl/lenka-wojnar - PILNE!

Dzięki!

Offline Castiglione

Odp: Komiksowe adaptacje powieści Agaty Christie
« Odpowiedź #4 dnia: Śr, 09 Wrzesień 2020, 21:28:19 »


Ogólnie jestem raczej sceptycznie nastawiony do tej serii, ale dzisiaj poprzeglądałem sobie w Empiku album z Poirotem, stwierdziłem, że graficznie wygląda to całkiem fajnie, cena jest niska, więc wziąłem na próbę. Żeby zapoznać się z treścią nie trzeba wiele czasu, więc od razu popołudniu przeczytałem. I cóż, adaptacja jest poprawna i zdaje się, że dosyć wierna oryginałowi, rysunki wypadają całkiem sympatycznie... Pytanie czy takie przenoszenie książki 1 do 1 na język komiksu jest komuś potrzebne? Zazwyczaj mając do czynienia z podobnymi przypadkami taka myśl przez cały czas krąży mi po głowie. "Morderstwo w Orient Expressie" raczej nie będzie przełomem w tej materii, bo to taka masówka, ale trzeba przyznać, że trzymająca poziom i twórcy raczej nie mają powodów do wstydu, bo ich praca zapewnia jakąś godzinkę całkiem przyjemnej lektury. Ot, taka solidnie wykonana robota, raczej nic ponad materiał na właśnie takie budżetowe wydanie, ale za te 25 zł, za które stoi na internecie - czemu nie?
« Ostatnia zmiana: Śr, 09 Wrzesień 2020, 21:29:58 wysłana przez Eguaroc »

Offline Death

Odp: Komiksowe adaptacje powieści Agaty Christie
« Odpowiedź #5 dnia: Śr, 09 Wrzesień 2020, 22:54:17 »
Czytałem. Fajna rzecz. Właśnie taka poprawnie zrobiona. Ale po komiksie włączyłem sobie film BBC... Widzieliście? Miazga. I jeszcze ostatnia scena jak Poirot idzie z różańcem. Książka podobno super (moja siostra czytała, ja niestety nie), komiks fajny, ale adaptacja BBC chyba jeszcze podniosła poprzeczkę zakończeniem. Czytałem opinie, że film BBC lepszy od książki. Nie wiem, nie mam porównania, ale widziałem sporo tych filmów brytyjskiej telewizji i Morderstwo wyróżnia się na tle innych, też przecież znakomitych. Zakończenie widziałem 20 razy.

Offline Alfman

Odp: Komiksowe adaptacje powieści Agaty Christie
« Odpowiedź #6 dnia: Cz, 10 Wrzesień 2020, 12:07:49 »
Nie najgorsza była też ostatnia adaptacja filmowa/kinowa z 2017 roku.

Offline Castiglione

Odp: Komiksowe adaptacje powieści Agaty Christie
« Odpowiedź #7 dnia: Cz, 11 Luty 2021, 21:55:02 »


Naszła mnie ochota na kryminalną historię, a że przypomniałem sobie o całkiem niezłym "Morderstwie w Orient Expressie", które czytałem już jakiś czas temu, sięgnąłem po kolejną z serii adaptację powieści Christie. Chciałem co prawda wybrać "Śmierć na Nilu", ale że tam, gdzie kupowałem akurat nie była dostępna, zabrałem do domu komiksową wersję "Tajemniczej historii w Styles". Pierwsze, co mnie mocno poraziło w oczy to rysunki - o ile "Orient Express" od strony graficznej prezentował się całkiem nieźle, tak tutaj ilustracje są do bólu proste i bardzo kreskówkowe, co nasuwa skojarzenia z tytułem przeznaczonym dla trochę młodszego czytelnika (a moment, kiedy wydawca zaznacza gwiazdką i tłumaczy, co znaczy słowo "koroner" mocno pogłębił to wrażenie). Sama historia też nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia, scenariuszowi brakuje napięcia czy wywoływania jakichś emocji, a fabuła biegnie po ściśle wyznaczonym torze i sprawia wrażenie mocno rzemieślniczej roboty, którą po prostu komuś przypadło odbębnić. Intryga nie jest jakoś bardzo porywająca i choć może ma na to wpływ fakt, że książkowy oryginał był debiutem Christie, to w połączeniu ze stylem rysunków wygląda to na jakąś zabawę w Scooby-Doo. Nie jest to oczywiście jakiś gniot, ale na pewno poziom (przynajmniej jeden) niżej niż "Express" i przez swoją nijakość raczej nie zachęca do sięgnięcia po kolejne tytuły - ale zobaczymy, mam zamówioną jeszcze tę "Śmierć na Nilu" i liczę, że przynajmniej rysunkowo ta się bardziej obroni.

Offline Castiglione

Odp: Komiksowe adaptacje powieści Agaty Christie
« Odpowiedź #8 dnia: Pn, 07 Czerwiec 2021, 00:21:31 »


Po solidnym "Morderstwie w Orient Expressie" i bardziej słabej niż tajemniczej "Historii w Styles", sięgnąłem po kolejną adaptację powieści z Poirotem, tym razem "Śmierć na Nilu". I muszę stwierdzić, że zaskoczyłem się całkiem pozytywnie. Klasyczna kryminalna historia została całkiem dobrze zaadaptowana na narrację graficzną i obyło się bez wrażenia sztuczności czy nazbyt sztywnego trzymania się oryginału. Fabuła idzie do przodu bardzo płynnie i raczej bez zgrzytów w postaci jakichś uproszczeń, itp. - dużo lepsza robota niż "Tajemnicza historia w Styles". Również historia wypada ciekawiej, ale zdaje się, ze to już kwestia powieści, którą adaptuje niż samego komiksu. Momentami jest nawet dosyć krwawo - oczywiście jak na tę serię - i choć samo w sobie nie jest to wyznacznikiem niczego, to poczułem się zaskoczony, mając w pamięci dosyć grzeczną poprzednią odsłonę. Rysunkowo jest bardzo solidnie, kreska jest czysta i przyjemnie ogląda się kolejne kadry. Komiks całkiem nieźle oddaje też gorący klimat Egiptu, co pasuje akurat na obecną pogodę. Generalnie "Śmierć na Nilu" pozostawiła po sobie całkiem dobre odczucia i jak na taką krótką i niezobowiązującą lekturę pozycja w sam raz. Sprawna adaptacja i zdaje się, że z trzech pierwszych komiksowych przygód Poirota ta jest jak dotąd najlepsza.