Otóż z ostatnich kadrów dowiadujemy się, że zamordowana Ruby Keene była kochanką czy co najmniej towarzyszką pułkownika Arthura Bantry'ego, w którego bibliotece znaleziono tytułowego trupa. Być może zdziwi to osoby, które czytały tylko komiks, ale w książce nie ma o tym ani słowa. Ten dodatek wywraca do góry nogami zakończenie fabuły i moim zdaniem idzie w poprzek głównej osi książki, zgodnie z którą zagadka polegała właśnie na odgadnięciu, jak ciało znalazło się w miejscu, z którym nie miało absolutnie żadnego związku. No i oprócz tego znacząco zmienia to charakter pułkownika Bantry'ego. W książce był dość sympatycznym bohaterem pozytywnym, w oczach żony rozczulająco bezradnym wobec niewyjaśnionej sytuacji i związanego z nią widma społecznego ostracyzmu. Tymczasem w komiksie na koniec okazuje się jeszcze bardziej antypatyczny, niż wynikało to ze wspomnianej wyżej sceny początkowej: dodany przez scenarzystę zwrot akcji robi z niego obłudnego kłamcę, który zatajał ważne informacje przed policją i zdradzał żonę, uganiając się za młodszymi dziewczynami. Naprawdę bardzo nie podoba mi się ta zmiana, wprowadzająca niepotrzebną dawkę cynizmu do w miarę optymistycznego świata stworzonego przez Agatę Christie. Mogę zrozumieć pragnienie autora komiksu, żeby dodać coś od siebie i zaskoczyć ludzi, którzy czytali już kryminał, ale wydaje mi się, że w przypadku takie adaptacji chyba lepiej czasem schować ego do kieszeni.