Z drugim jest taki problem, że wydaje mi się, że te jednostronicowe gagi były komentarzami do jakichś bieżących wydarzeń politycznych we Francji, więc nas bez kontekstu tak już nie bawią.
Z tego co rozumiem to one oryginalnie były w układzie poziomym i mniejsze i były właśnie takim dodatkiem do strony wprowadzającej w jakimś magazynie i tak to miały być takie szybkie aluzje do tego co się dzieje. Ja rozumiem chęć zebrania i wydania tego po latach (Chyba z cztery albumy tego uzbierali

) ale daliby chociaż jakąś przedmowę bo tak faktycznie nie wiadomo o co biega i jak to się ma do reszty serii, bo nagle Iznogoud w jakichś innych rolach. Były ze dwa co mnie rozbawiły ale cała reszta "taka se".
Te solowe Tabarego bardzo chciałem polubić ale miejscami ciężko. Scenariusze strasznie rozwleczone. Sceny albo się dłużą niemiłosiernie albo jakieś wątki nagle okazują się niepotrzebnym zapychaczem i tak, te postacie z wcześniejszych albumów są chyba tylko po to bo Tabary miał ochotę je narysować ale nie myślał by je naturalnie wprowadzić w fabułę albo dać im konkretną rolę. Do tego naprawdę razi jak czasem bez wyjaśnienia akcja skacze między dwiema scenami. Chyba miało służyć by opowieść nie wydała się zbyt linearna ale tu jest to po prostu chaotyczne. Naprawdę czuć, że Tabary miał kompletnie inny styl narracji niż Goscinny, co też nieco widać w tej jednej krótkiej jego co jest w pierwszym albumie ostatniego tomu.
I może bym to przebolał jakby humor był ciągle dobry i są tu zabawne żarty np. to wyjaśnienie czemu nigdy nie pokazali haremu Kalifa bardzo mnie rozśmieszyło. Inne żarty z kolei bardziej dziwne niż zabawne (zwłaszcza dialogowe) i wreszcie te kilka "dla dorosłych".

Niby można gadać, że te komiksy zawsze starały się przemycać coś dla dorosłego odbiorcy ale wprost gadanie o kastracji, eunuchu i ostentacyjne żarty o gwałcie naprawdę mi narobiły wiele złego smaku. Nawet jakby były w kategorii edgy żartu a la Family Guy zabawne (a nie były) to odstają od reszty komiksu i są w rezultacie zwyczajnie wulgarne. Czarny humor był wcześniej ale z jakąś gracją, tu żarty o ścinaniu są jakby brutalniejsze. To jakby w Kajku i Kokoszu była scena gdzie widać było, że pobici zbójcerze leżą w kałuży krwi. Strasznie to wytrąca z lektury i budzi mieszane uczucia w serii po którą wcześniej mogło sięgnąć dziecko.
Także czy tylko ja mam poczucie, że te dwie historie kończą się strasznie gwałtownie? Jakby nie było kulminacji żadnej tylko autor nagle zdał sobie sprawę, że przekroczył ileśtam stron i to jego ostatnia i na szybko wszystko spuentował w parę ostatnich kadrów. Takie szybkie zakończenie działa jak komiks ma 8stron bo takie tempo (a i tak Goscinny miał lepsze wyczucie suspensu) ale tu jakby wszystko się nagle urwało.
Ja dam jeszcze jednemu tomowi szansę, bo może po tych dwóch Tabary próbował poprawić błędy i mnie ciekawi czy w taka stronę szedł dalej czy spasował ale tu wielkie rozczarowanie.
Jest przynajmniej jeszcze jeden album jeszcze co jest scenariusza Goscinnego bo zabierał jendostronicówki (ale takie w formacie albumowym nie jak te "koszmary Iznogouda")