Zrobiłem sobie mały maraton z Dylanem i w ciągu paru dni przeczytałem trzy opowieści: Strefa mroku, Alfa i Omega, Czarne jezioro. Coś mi się ubzdurało, że tylko
Mater Morbi była w dużym formacie, a reszta będzie mała jak u innych wydawców. Nieważne
Dwa pierwsze komiksy okazały się dość klasycznymi Dylanami, to dobre historie, ale z dość prostym rozwiązaniem - po prostu jeden z bohaterów opowiada, co, jak i dlaczego. Najciekawsze dla mnie okazało się
Czarne jezioro, w którym scenarzystą jest nie Tiziano Sclavi, ale Rita Porretto i Silvia Mericone. Tym razem tajemnicę rozwiązuje sam Dylan, który chwilami przejmuje też rolę nieobecnego Groucho. Mały szoking wywołało u mnie
zakończenie i to, że Dylan tym razem spartolił robotę.
Podobają mi się wydania. Proste i tanie. Za to wyglądają na bardzo dobrze przygotowane, teksty bez zgrzytów, bardzo dobra korekta. Brawo dla wydawców i mam nadzieję, że będzie im się wiodło.