Dla mnie rzecz genialna, za której wydanie jestem wdzięczny wydawcy. Wiem, że przed wydaniem było zachwalanie, podjarka, ale nieraz już na takich pozycjach się rozczarowywałem, tutaj wręcz odwrotnie. Podszedłem ostrożnie - jakiś czas temu, miałem luźniejszy weekend i stwierdziłem, że na spokojnie przeczytam Prometheę t. 1, ale najpierw sprawdzę pierwszy album Donżona. Skończyło się tym, że z biegu przeczytałem wszystkie 6 albumów wchodzących w skład pierwszego tomu zbiorczego, a Promethea do dziś nieprzeczytana. Nie wiem czy kiedykolwiek czytałem taki miks: przemyślenia odn. relacji damsko-męskich, psychologii, filozofii, po ekonomię w tak strawnej formie i z tak świetnym humorem. Warstwa graficzna też idealnie współgra (albumy rysowane przez Bouleta z początku podobały mi się mniej, ale kadry z wybuchami/ogniem mnie kupiły, ogólnie dla mnie u Trondheima lepsze przedstawienie postaci, u Bouleta lepsze tła i szczegółowość kadrów). Przy takich pozycjach zazdroszczę Francuzom, że mogli czekać na poszczególne albumy, bo sądzę, że premierom kolejnych albumów towarzyszył niezły szum (czy nielubiane przeze mnie słowo: hype). Jedyny minus - to patrząc na rozpiskę z pierwszego tomu - brak dalszych przygód smoczo-kaczorzego duetu.
PS. Zakładam temat, bo wstyd, żeby taka pozycja nie miała swojego wątku (szkoda, że wcześniejsze posty innych użytkowników "zaginęły" w wątku Timofa).