Niecała godzinka późnym popołudniem wystarczyła na zaznajomienie się z kupionym niedawno przeze mnie "Coutoo". Umieszczone na tylnej okładce hasła głoszące o kultowości tego komiksu na pewno zachęcają do lektury, jednak według mnie trochę blakną w konfrontacji z fabułą, bo o ile warstwa graficzna jest klimatyczna i w jej wypadku ciężko o coś się przyczepić, tak sama historia nie ma w sobie niczego, co by mnie jakoś mocno tknęło. O ile akcja jest prowadzona sprawnie i to na kilku płaszczyznach jednocześnie, o tyle samo rozwiązanie intrygi nie wydaje mi się jakoś bardzo ciekawe i nie widzę tu też wielu niejasności czy powodów do niezrozumienia, o jakich można naczytać się w Internecie. Oczywiście Andreas zostawił trochę pola do interpretacji za sprawą postaci Toby-Toby'ego, jednak poza jego wątkiem raczej wszystko zdaje się jasno powiedziane. Generalnie biorąc pod uwagę cenę i czas potrzebny na lekturę raczej ciężko mówić o jakimś rozczarowaniu, ale komiks sam w sobie to taki średniak i jak dla mnie maks 5/10.
Jakiś czas temu wróciłem do tego komiksu i ponowna lektura okazała się całkiem przyjemna. OK, dalej nie uważam, żeby ta fabuła była jakoś przesadnie dwuznaczna czy niezrozumiała, ale tym razem odebrałem całość zdecydowanie lepiej. Ujął mnie towarzyszący tej historii specyficzny klimat i jakieś podskórne poczucie niepokoju, które zaczęło mi towarzyszyć przy przewracaniu kolejnych kartek. No i mimo, że fabuła jest stosunkowo prosta, to cały czas pozostawia kilka niewiadomych, co swoją drogą tylko pogłębia ten niepokojący nastrój. Rysunki bardzo dobrze zgrywają się ze scenariuszem, fajnie wypada tu np. mimika postaci, gdzie momentami wystarczy drobna zmiana w wyrazie twarzy bohatera, by móc doszukiwać się drugiego dna. Nie każdemu musi przypaść do gustu sam wątek fantastyczno-naukowy, który i u mnie dalej budzi pewne wątpliwości, jednak jak przy pierwszym podejściu mocno mi zgrzytał, tak przy powtórce nie miałem już tak radykalnych odczuć. Ten pomysł to nadal nie jest mój faworyt, ale już aż tak nie odrzuca, choć być może po prostu wiedziałem na co się piszę. Mimo wszystko całość oceniam raczej pozytywnie, więc lektura udana - plusy pozostały plusami, a pewne rzeczy przestały tak razić.