Jest lepiej niż dobrze. Fabularnie to klasyczny Pratt podobny do politycznych odsłon serii typu Syberia czy Złotego domu w Samarkandzie. Nie ma żadnej różnicy. Jest dużo wątków, postaci, polityka, a literackość aż bije po oczach z zawartości komiksowych dymków. Niektóre rzeczy dzieją się poza kadrem, czasem dostajemy skrót w opowieści, ale ciągle wiadomo o co chodzi. Canales świetnie to rozegrał. Wszystko się ładnie zazębia. Są nawet te nostalgiczne momenty, kiedy Corto czyta list oparty o drzewo oraz charakterystyczny dla serii wątek - nieszczęśliwa miłość (i to więcej niż jedna). To nie odsłona typu Wenecja czy Róża hermetyczna, gdzie postawiono większy nacisk na senną atmosferę, ale właśnie dzieło w stylu tych politycznych z dodatkiem nostalgii. Mogę się przyczepić tylko do warstwy graficznej. Do kreski jako takiej za wiele nie mam, rysownik stara się naśladować styl oryginału, ale poprzednie 12 tomów to kolory nakładane ręczne, a tutaj komputer i to widać. W każdym razie mamy do czynienia z Dziełem. Scenarzysta Blacksada odwalił kawał dobrej roboty. Odrobił pracę domową z Pratta. Dajcie mu Thorgala, on by nie pisał bzdur i nie zmieniał charakterów postaci jak te wszystkie pożal się Boże "kontynuatory"przez małe k. Canales szanuje Pratta i jego dzieło. Przypomniawszy sobie jak wygląda sprawa klimatu w serii Corto Maltese muszę oddać honor użytkownikowi Gashu. Są dwa rodzaje komiksów o marynarzu. Klimat zawsze jest senny, nostalgiczny, ale czasem dostajemy mniejszą dawkę, a czasem jest na pierwszym planie, do tego stopnia, że Corto wchodzi w marzenia i przeżywa przygody poza rzeczywistością. Tutaj jest rodzaj pierwszy, który jak widać bardziej przypada do gustu niektórym czytelnikom. Więcej rzeczywistości, a mniej marzeń. Ja raczej wolę Bajkę wenecką i - będę używał tego tłumaczenia tytułu zamiast Przygód szwajcarskich, bo aż mnie skręca na samą myśl, że można go zmienić na tak infantylny - Różę hermetyczną. Świetny komiks. Kurcze, chyba nawet jeden z najlepszych jakie czytałem w tym roku.