Pierwszy tom integrala "Bruno Brazil" jest wydany przez Ongrys bez zarzutu - nie żałuję jego zakupu i zamierzam kupić kontynuację, kiedy się pojawi. Ale całość, mimo wszystko, trochę mnie rozczarowała. Nie mam nic przeciwko ramotkom, nawet staram się z nich wyciskać dużo frajdy wynikającej z tego, że ramotkami są, ale tutaj gryzie jednak parę rzeczy boleśnie. Na pewno rzecz momentami przegadana, bohaterowie tłumaczą topornie różne kwestie, wybory, postawy itd. Ekipa Bruno Brazila jest niby pełna indywidualności, ale czasem, mam wrażenie, te postacie zlewają się. No i o ile w pierwszej ("Rekin, który umarł dwa razy") opowieści mamy historię rzekomego nazistowskiego skarbu, to 2,3 i 4 są już do siebie dość podobne (w "Komandzie Kajman" chodzi o wpływanie na odbiorców za pomocą nadajnika umieszczonego w Ameryce Południowej, w "Oczach bez twarzy" o hipnotyzowanie i wprawianie w jakiś trans umożliwiający posłuszeństwo, wreszcie w "Sparaliżowanym mieście" o uśpienie miasta za pomocą sygnału).