Nowy Bouncer przeczytany. Choć irytuje mnie w Jodo jego umiłowanie do różnych dziwactw, to jednak w Bouncerze udawało mu się stopować te zapędy, dlatego był to dla mnie jeden z najbardziej przystępnych jego komiksów. I trochę żałuję, że w najnowszym dyptyku pałeczkę scenarzysty przejął Boucq. Źle nie jest, bo porwała mnie ta przygoda, ale jedna dziura logiczna, będąca punktem wyjścia do całej historii, mocno mnie irytowała...
No bo skoro szajka poszukująca ukrytego złota, bez zastanowienia zabija i skalpuje dziewczynkę, która ich zdaniem miała wytatuowaną mapę na głowie, to dlaczego nie zrobili tego samego z Panchitą? No i w ogóle ten absurdalny pomysł z wytatuowaniem mapy do ukrytego złota, na głowie dziecka.
Już pomijając, że to niepraktyczne, choćby dlatego, że przez długi czas po wytatuowaniu, mapa jest widoczna na ogolonej głowie, póki włosy nie odrosną. Poza tym, który ojciec zrobiłby dziecku coś takiego, narażając je przecież na niebezpieczeństwo?
Ale może się czepiam, może powinno się na to przymknąć oko?
No i ta proteza trochę kiczu wprowadziła w finale.
Mimo wszystko dobry komiks i fajnie, że po tych kilkunastu latach i 11 albumach, Bouncer nie schodzi poniżej poziomu. Jeszcze, żeby tak ktoś w końcu uzupełnił dziurę w postaci braku 6 i 7 tomu.