długo odkładałem - najpierw zakup, a potem bardzo długo lekturę. jakoś podskórnie, mimo wielu sygnałów zachęcających (m.in z forum) wyczuwałem, że to nie dla mnie. no i....
...i teraz, po przeczytaniu mogę tylko powiedzieć, że ten komiks bezapelacyjnie wygrał u mnie w kategorii "największe rozczarowanie" nie tylko roku, ale również "odkąd pamiętam".
wszystkie wymienione w powyższych postach jego atuty są dla mnie jego "minusami". jak to możliwe? sam do końca nie wiem. nie chce mi się rozpisywać nad czymś, co tak bardzo mnie zawiodło, ale też tym bardziej nie mam ochoty na późniejsze tłumaczenie się, więc pokrótce:
- przedstawiona historyjka, owszem bardzo zgrabna, nie wnosi niczego świeżego do ogranego do bólu motywu El Dorado, a także do motywu "księcia i żebraka", czy wielu innych zastosowanych w tym komiksie - elementów składowych
- atut "do końca przemyślanej historii" jest dla mnie główną jej słabością. ma się wrażenie, że cała opowieść została wymyślona przy jednym dłuższym posiedzeniu w wuce, od początku do końca absolutnie niczym mnie nie zaskoczyła, już po kilku przeczytanych stronach i późniejszym szybkim przekartkowaniu domyśliłem się ostatniego twista, no może nie wiedziałem tego "na pewno", ale pojawiła mi się w głowie taka myśl
- rysunki. hmmm, rzecz za którą nawet krytycy tej pozycji (w innym dziale) chwalili "Indyjską...". no niestety, jak naprawdę lubię i cenię Blacksada, gdzie bardzo realistyczna kreska stawała niejako w kontrze do "zwierzęcych" wizerunów postaci, to tutaj wszystko wydaje się pięknie uładzone i uszyte pod prostą nieskomplikowaną fabułkę, co już przesądza, że finalnie uważam że ta pozycja to:
- prosta jednowymiarowa opowieść przygodowa z płaskim szablonowym głównym bohaterem, być może niezła w swoim popularnym gatunku (choć na pewno wydano w ubiegłym roku w PL co najmniej kilka lepszych {czytaj: z np. bardziej "prawdziwymi" postaciami albo większą głębią opowieści} przygodówek), ale z całą pewnością nie zasługująca na jakieś doroczne laury.
Podsumowując.
na pewno nie jest to "zły komiks". jeśli ktoś szuka nieskomplikowanej przygodówki, w której "wszystko układa się jak w puzzlach", a nie jak w życiu, to być może Włóczęga przypadnie mu do gustu. ja się z tym naprawdę męczyłem, może dlatego że nie trawię takich historii.
chciałbym na koniec przynajmniej pochwalić samo bardzo solidne wydanie, ale gdy tak sobie teraz na nie patrzę, to te "złocenia" napisów z okładki kojarzą mi się (oprócz złudności samego złota El Dorado oczywiście) z powierzchowną dobrą jakością samego komiksu, która pęka przy pierwszej próbie jego zgłębienia.
PS.
z reguły daleko mi do krytykowania solidnych pozycji gatunków, których po prostu nie cenię, ale tytuł "komiks roku" zobowiązuje! no bo przypuśćmy, że ktoś "spoza" (np. miłośnik literatury?) zainteresował się komiksem i chce poznać to, co w nim najlepsze... sięga po Włóczęgę i zostaje z utwardzonym stereotypem, że komiks to płytka powierzchowna historyjka z dodanymi spektakularnymi obrazkami.