"Iznogud tom 8". Ostatni z serii. Przynajmniej dopóki we Francji nie wyjdą kolejne. Jak ocena? Tom bardzo nierówny, wręcz bym powiedział, że jest jak mecz z dwiema różnymi połowami. W pierwszej drużyna przegrywa 0-3 by zrobić po przerwie wielki powrót i wyrównać stan spotkania. Z czterech opowieści dwie pierwsze czyli "Iznogud prezydentem" oraz "Jaki ojciec taki syn" oceniam jako słabe. Nicolas Canteloup i Laurent Vassilian nie podołali zadaniu jako scenarzyści. Żarty są powtarzalne w stosunku do poprzednich albumów i widać to jeszcze mocniej niż zazwyczaj. Akcja zaś biegnie do przodu jak kot z pęcherzem w nieudanej próbie przykrycia słabości fabularnych scenariusza. Elementy zaś takie jak "parada El-Dżi-Bi-Ti" nie są śmieszne niezależnie od tego czy ktoś ma poglądy społeczne lewicowe czy konserwatywne. Nie popisał się również tłumacz polonizując żarty. Choć i scenarzyści nie ułatwiali zadania. Często żarty bazowały również na grze słów w imionach lecz tym razem niejednokrotnie jest utrudnione wychwycenie tychże słów, co utrudnia złapanie żartu.
Druga połowa ósmego tomu przygód wezyra Iznoguda i jego wiernego zausznika Pali Bebeha to już wzrost formy. Zwłaszcza gdy dostajemy ostatni album, "Świeczki dla Iznoguda" który jest zbiorem krótkich historyjek. Które jednak dają szerze pole do popisu i zabawy formą niż długa fabuła. Unika się dłużyzn, a gdy pomysł dobry, chwyta i wywołuje uśmiech na twarzy.
Nastąpiła zmiana warty, Jeana Tabary'ego zastąpił syn Nicolas, a dwóch ostatnich albumach (31 oraz 32) udzielał się już jako rysownik Elric. Podobnie w kwestii scenariusza następowały zmiany, w ostatnim albumie był to już Olivier Andrieu. Czy warto kontynuować serię? Jeśli odpowiedzi miały dostarczyć albumy nr 31 i 32 to tak. To już jednak przyszłość pokaże czy pojawią się kolejne we Francji.
Czy warto kupić tom 8? Dla kompletu, dla fanów serii, na pewno tak. W innym przypadku, trzeba się zastanowić ponieważ poziom historii zawartych w tym tomie bardzo nierówny.