Pyknąłem tomy 10-11 i dla mnie to duży zawód. Rysunkowo oczywiście Boucq to Liga Mistrzów, ale w kwestii scenariusza jest mdło; chciałbym napisać, że poprawnie, ale zwyczajnie nudno. Brak jakiegokolwiek napięcia, historia dość prosta, że można zgadnąć, po co coś się dzieje i co się stanie dalej. Każdy z tomów rozpisany na 80 stron, a pierwszy jest zaledwie wstępem do drugiego (na 80 stronach to można zmieścić 2 ciekawe, długie historie), tymczasem dostajemy dłużyzny jak problemy z przejazdem przez skały. Prawie nie ma szokingów, które serwował Yodo, choć potencjał był (np. pasażerka powozu jest, jaka jest, ale niewiele to wnosi do historii). Nieciekawe dialogi, infantylność, mało (niestety bezpłciowego) Bouncera (chyba więcej dostajemy perypetii antagonistów).
Dla porównania chciałem przeczytać tomy 6-7, ale się zgapiłem i nie ma już do kupienia wydania Screamu. Może i dobrze, mam 1-5 od Egmontu i nie uśmiechało mi się płacić takiej kasy za brakujące 2 tomy.