Autor Wątek: Cosey  (Przeczytany 1817 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

ramirez82

  • Gość
Cosey
« dnia: Cz, 30 Lipiec 2020, 20:17:08 »
Jako, że Cosey nie doczekał się swojego tematu na forum, wszyscy (mam nadzieję!) czekamy na Jonathana od Ongrysa, a ja w końcu powtórzyłem sobie W poszukiwaniu Piotrusia Pana - to chyba idealny moment, by założyć taki temat  8)

Cieszę się, że W poszukiwaniu Piotrusia Pana, po tych 10 latach wciąż mnie urzeka swoim klimatem, bo zdarzało mi się ostatnio, że z niektórych komiksów (taki Blankets) po powtórnej lekturze, ulatywała cała magia. Bardzo przykre są takie rozczarowania :'( A tym razem nawet zakończenie W poszukiwaniu... w stylu
Spoiler: PokażUkryj
żyli długo i szczęśliwie
, nie raziło mnie tak jak za pierwszym razem.

Dawno już ustaliliśmy, że komiks Coseya został u nas niedoceniony. Jest niedostępny, ale pewnie znaczna część nakładu poszła na przemiał. Dostępne kilka egzemplarzy na allegro, w cenie ok. 90 zł pewnie też nie będą łakomym kąskiem przy obecnej klęsce urodzaju. Może za jakiś czas ktoś zachęcony Jonathanem je odkryje? Właściwie nawet dziś dziwię się, że Egmont zdecydował się na wydanie go, to była bardzo odważna decyzja. Mam wrażenie, że jest to komiks, który w tamtych latach bardziej trafiłby do czytelników komiksów KG, czy Postu (Corto!), niż fanów typowych frankofonów. No trudno, pozostaje trzymać kciuki, by Cosey wydany przez Ongrysa, powtórzył sukces Składu głównego, który przecież w większych nakładach Egmontu, też nie wypalił.





Offline adamarluk

Odp: Cosey
« Odpowiedź #1 dnia: Cz, 30 Lipiec 2020, 21:54:11 »
Racja, mało który tytuł tak mnie zachwycił. Wiele sobie obiecuję po Jonathanie.

Offline tuco

Odp: Cosey
« Odpowiedź #2 dnia: Nd, 20 Luty 2022, 19:16:13 »
starość powoduje, że człowiek coraz mniej pamięta. albo, że ma nie do końca prawdziwe wspomnienia. gdzieś-tam-w-głębi pamiętałem, że nieodżałowany @ramirez82 założył temat "Cosey", ale na piechotę go nie znalazłem (pomogło dopiero teraz forumowe "wyszukaj"), postanowiłem więc, że należy koniecznie taki założyć....
w każdym razie, skoro jednak temat jest, to się dopisuję; być może ktoś jeszcze niezdecydowany lub nieznający dotąd komiksów Coseya, sięgnie po pierwszego integrala "Jonathana" i umocni postanowienie naszego Wydawcy do ciągnięcia dalej tej wyjątkowej serii.
---------------------------------------------------------

dlaczego mówię, że to seria wyjątkowa? bo pomimo swej przygodowej konwencji (opowiada nam przygody "człowieka Zachodu", Europejczyka wyrwanego [na własne życzenie] z bezpiecznego, dostatniego życia i rzuconego w sam środek nieprzystępnego Tybetu, będącego pod wieloletnią chińską okupacją -- czyli prawie jak western, tyle że bardziej azjatycki), ten komiks jednak opowiadany jest w sposób niespieszny, można by rzec "dostojny" (podobnie jak "Buddy Longway" Deriba <-- ach ci Szwajcarzy:)). taki sposób narracji powoduje u mnie, prócz większego skupienia, jakiś nienazwany rodzaj pokory wobec przyrody i świata otaczającego naszego bohatera, ale przecież ten jego świat jest tym samym światem, który otacza również nas, czytelników. czuje się rosnącą więź z tym światem, jego przyrodą, ale również innymi ludźmi, których na co dzień postrzegamy poprzez pryzmat różnych symboli i uprzedzeń (jak np. postać chińskiego lotnika z drugiego albumu). taki rodzaj podejścia do prezentowanej opowieści czyni z niej coś o wiele głębszego niż prosta frankofońska przygodówka. "wewnętrznie" to raczej coś bliższego współczesnym "powieściom graficznym", ale jednak podanego w formie niemal klasycznej.

no dobra, dość wydumanych zdań. pora na ocenę tomu I ongrysowej wersji zbiorczej.
- albumy znałem już "skądinąd" (tak jak część polskich czytelników) prawie dekadę, ale nie przeszkodziło mi to z przyjemnością raz jeszcze zagłębić się w powolnej lekturze. natomiast wstęp to naprawdę niesamowite wprowadzenie do serii, teraz dopiero widzę, jak bardzo brakowało mi tego wcześniej przy lekturze "gołych" albumów.
- Ongrys zapewne będzie wydawał zbiorczaki w konfiguracji identycznej z oryginalną. to niesie kilka niedogodności:
a) w czawrtym integralu Lombard dorzucił (do albumów 10 i 11, powstałych w połowie lat '80) również następny album nr 12, bedący oryginalnie jakby wskrzeszeniem serii po kilkunastu latach; daje się zauważyć lekką zmianę stylu rysunków, które ulegają lekkiej minimalizacji formy, seria dostała wtedy również nowe logo, ale to szczegół,
b) piąty integral zawiera natomiast jedynie 2 albumy (#13 i #14), po prostu w chwili premiery nie było jeszcze numeru 15; wszystkie pięć integrali pojawiło się na rynku przed "piętnastką", uzupełniając braki rynkowe. (wg mnie logiczniej byłoby teraz u nas wydać w jednym tomie numery 10-11, a w następnym 12-14, ale zdaję sobie sprawę, że "gra nie warta świeczki"),
c) żeby było jeszcze śmieszniej, integral #6 to również dwa albumy (#15 i #16), problem taki, że po ich wydaniu pozostanie nam jeszcze album nr 17, który dopiero co wyszedł (po ośmioletniej pauzie) i nie mam pojęcia, kiedy i czy w ogóle doczekamy się kontynuacji.....
- powyższe "narzekactwo" jest czysto teoretyczne, bo nie wyobrażam sobie, żeby Ongrys miał zmieniać zawartość tych tomów, ale....
ALE
jest coś, co Ongrys mógłby jednak poprawić (lub uzupełnić) w swojej edycji. otóż każdy album Jonathana ma swoje jednorazowe i niepowtarzalne liternictwo tytułów albumów. Ongrys wybrał sobie jedną czcionkę (z albumu #3), spolszczył i wtłoczył w okładki, będące początkami rozdziałów tomu I. w zasadzie logiczne; praca związana z opracowywaniem każdego z tytułów byłaby niewspółmierna z osiągniętym efektem, a jednak dla mnie robiłaby dużą różnicę. widzę łatwe wyjście z sytuacji: gdyby dało radę dołożyć w którymś z tomów w miarę czytelne miniatury wszystkich oryginalnych okładek, byłbym zobowiązany! (wszystko mi jedno, czy będą tylko w jednym tomie, czy w każdym byłyby adekwatne do tomu... jakkolwiek, byle dało się podziwiać też to liternictwo, bo jestem przekonany, że właśnie liternictwo jest również pewnym rodzajem sztuki).
[przykładowo tytuł albumu #, mówiący: "zapamiętaj, Jonathanie...", gdzie kolejne litery słowa "zapamiętaj" są coraz mniej rozmyte może i nie jest symboliczny, ale nabiera dodatkowego smaczku w obliczu tego

Spoiler: PokażUkryj

że na początku opowieści Jonathan cierpi na amnezję i wraca w niezbyt bezpieczne i przyjazne miejsca po to, by przypomnieć sobie swoją tożsamość oraz najważniejszą dla siebie osobę...]


- Cosey umieszczał w początkowych albumach na tylnej okładce tytuły albumów muzycznych (wraz z numerami, by łatwiej je odnaleźć), których słuchanie (wg niego) będzie harmonijnie współgrało z lekturą komiksów. Ongrys powiela te listy przed kolejnymi albumami, ale konia-z-rzędem temu, kto odnajdzie np. szwajcarski album album z 1969 "Musica Tibetana" (wyd. Fono Gesellschaft) po przetłumaczeniu na "Ludowa i sakralna muzyka Tybetu" (bez żadnych szczegółów). niby nic, no ale w jaki sposób czytelnik ma bez podpowiedzi usłyszeć, jak brzmią słowa, pojawiające się obok napisów "koniec" w albumach #1 i #2

om mani padme hum
https://pl.wikipedia.org/wiki/Om_mani_padme_hum
 

Offline Ongrys

Odp: Cosey
« Odpowiedź #3 dnia: Śr, 30 Marzec 2022, 10:33:59 »
Tuco, dzięki za obszerną i wnikliwą opinię.

powyższe "narzekactwo" jest czysto teoretyczne, bo nie wyobrażam sobie, żeby Ongrys miał zmieniać zawartość tych tomów, ale....

Dlaczego sobie nie wyobrażasz?

Wydaje mi się, że Ongrys już niejednokrotnie pokazał, że stara się, aby polskie wydania były jak najlepsze. Rozszerzyliśmy "Ilustracje" Vance'a ze zbiorku ilustracji prasowych do pokaźnego artbooka (o ile wiem - pierwszego na świecie). Połączyliśmy "Complete Case Files 2" z "The Cursed Earth Uncensored" i "Complete Case Files 5" z "Essential Judge Dredd – The Apocalypse War". Przygotowując wydanie zbiorcze "Sagi Valty" (wtedy także pierwsze na świecie) uzupełniliśmy je materiałami ze specjalnej wersji tomu 1 (chcieliśmy więcej, ale autor nie wyraził zgody). Wiele naszych wydań zbiorczych uzupełniliśmy o dodatkowe materiały, których w oryginalnych wydaniach nie było.

Jeśli treść albumów sugeruje inne ich łączenie w wydania zbiorcze, niż zrobiło to wydawnictwo Lombard w roku 2010, to jak najbardziej możemy to rozważyć, tak samo, jak wydając Skład Główny umieściliśmy w każdym tomie trzy albumy, choć w 2016 roku Casterman wydał części 4-9 łącząc je po dwa, dopiero później wydał wydanie zbiorcze łączące po trzy albumy.

Wprawdzie podpisane umowy określają co będzie w których tomach, ale zawsze można je aneksować.

jest coś, co Ongrys mógłby jednak poprawić (lub uzupełnić) w swojej edycji. otóż każdy album Jonathana ma swoje jednorazowe i niepowtarzalne liternictwo tytułów albumów.

Przyjrzę się temu. Być może też zastosujemy niejednolitą czcionkę.

- Cosey umieszczał w początkowych albumach na tylnej okładce tytuły albumów muzycznych (wraz z numerami, by łatwiej je odnaleźć), których słuchanie (wg niego) będzie harmonijnie współgrało z lekturą komiksów. Ongrys powiela te listy przed kolejnymi albumami, ale konia-z-rzędem temu, kto odnajdzie np. szwajcarski album album z 1969 "Musica Tibetana" (wyd. Fono Gesellschaft) po przetłumaczeniu na "Ludowa i sakralna muzyka Tybetu" (bez żadnych szczegółów).

Tylko czy odnalezienie akurat tego albumu teraz w Polsce jest możliwe? Wydaje mi się, że lepiej posłuchać innych ludowych i sakralnych utworów tybetańskich, niż nie słuchać ich wcale, bo odnalezienie akurat tego albumu jest niemożliwe. Ale rozumiem ideę, może uda się tak to opisać, by wilk był syty i owca cała. 

Dzięki za konstruktywną i merytoryczną krytykę. Postaramy się, aby następne albumy były jeszcze lepsze (i wychodziły częściej).