Jeśli mamy się czepiać tego "że Cyclop stał się zły" to w Schiźmie gównianie jest pisany Wolverine, a nie Cyclop, którego działania są uzasadnione przez długoletnią budowę postaci, ale do tego jeszcze wrócę. Wolverinowi nagle w tej historii odwala, bo wcześniej bez zająknięcia sam szlachtował przeciwników mutantów, a teraz nagle mu się załączyło, że dzieciaki nie powinny być szkolone na żołnierzy. Sam przez to staje się tylko hipokrytą, bo w X-force, któremu przewodził na rozkaz Cyclopa ma wcieloną własną córkę, która ma tramę z dzieciństwa bo była szkolona na zabójcę jak on sam. Ale co tam ona może zabijać, na pewno nie wpłynie to jeszcze gorzej na nią. Kolejna rzecz, to kiedy Cyclop rozwiązuje X-force to on zakłada tajne X-force (wydana u nas seria Uncanny X-force) i pierwsze zadanie to zabić nowe wcielenie Apokalipsa, który jest dzieckiem. Dobra on, sam ostatecznie nie zabija, robi to Fantomax, którego nawet nie wyrzuca za takie działanie z drużyny, bo wybrał mniejsze zło?
No, ale zostawmy Wolverine'a bo nie o nim mowa. Początek ewolucji Cylopa to run Morrisona, który obecnie wydaje Mucha, choć może samą przyczyną mogło być też wchłoniecie go przez Apokalipsa. Tak czy inaczej to Morrison z harcerzyka na posyłki Xaviera zrobił z niego facetem, któremu wyrosły jaja (zostały dopisane
) I od tej pory konsekwentnie scenarzyści mu je rozwijali
. To Cyclop przewodzi X-men w czasie ich największego kryzysu jaki nastał po Rodzie M, kiedy populacja mutantów została zdziesiątkowana. A także podejmował mądre decyzje aby zdziesiątkowanych mutantów nie plątać w wydarzenia w uniwersum. Co nie znaczy, że one same ich nie dosięgały jak np. Wojna Domowa, ale to nie ma znaczenia, bo Cyclop i tak zawsze starał się chronić mutantów i odbudować ich gatunek (o tym pośrednio jest w Astonishing X-Men Warrena Elisa). To on stworzył państwo-miasto mutantów Utopię, która miała dawać schronienie mutantom. Tak, szkolił młodych mutantów używać ich mocy, ale gównie do obrony. Zresztą sam wiedział niekontrolowane moce mogą być niszczycielskie na swoim własnym przykładzie. I dochodzimy do zabójstwa Xaviera w AvX. No właśnie Xaviera, który wcześniej miał już sporo za uszami - morderstwo swojej siostry w łonie matki, uwięzienie Danger - a który jak się okazało wyczyścił pamięć Cyclopa i zaimplementował fałszywe wspomnienia na temat walki X-men z Krakoa. Który doprowadził do całej sytuacji z Vulcanem. Xaviera, który jak się okazuje w runie Hickmana (HoX/PoX) jest jeszcze większym manipulantem niż nam się wydaje. Gościa, który powinien dawno zostać wykopany z X-men, bo przy nim Magneto to porządny gościu, z traumą z dzieciństwa. Ale wracając do Cyclopa to trzeba zadać sobie pytanie: czy zabił on? Czy zabił Phoenix? Warto przypomnieć sobie bardzo klasyczną historię jaką jest Saga Mrocznej Phoenix. Kiedy Jean opętana przez Phoenix pożerała całe światy (od razu zaznaczam, że później to rectonowano, że nie była to Jean, tylko że ona tyle razy się odradzała dzięki Phoenix, że jedna bez drugiej prawie nie istnieje), osoba która była dużo silniejsza psychicznie aby móc przeciwstawić się jej mocy. Zresztą Xavierowi należało się za te wszystko co zrobił bo jednak jest ostatecznie draniem. I dochodzimy do słynnej rewolucji Cyclopa w runie Uncanny X-men Bendisa. Problem jest taki, że Bendis ostatecznie nie napisał na czym ta rewolucja miała polegać, a wg mnie Cyclop blefował. Po tych wszystkich wydarzenia, kiedy uznano go za zbrodniarza, wykorzystał ten wizerunek, aby ponownie chronić mutantów, którzy zaczęli się pojawiać na świecie. Urodzony przywódca, potrafiący planować kilka ruchów na przód, podejmujący trudne decyzje, jak np oddanie Hope pod opiekę swojego syna, wiedząc, że jest ona ostatnią nadzieją na ratunek gatunku homo superior i wierzący w swoich ludzi. Choć się przejechał na tym w przypadku Wolverina, ale kiedy ten umarł uczcił go w najlepszy sposób jaki mógł, poszedł do baru upił się i wdał w bijatykę, jak to robił Wolverine. Spokojnie chłopaki się ostatecznie pojednali.