Z "X-Tinction Agenda" jest podobny problem, co z innymi X-menami z tego okresu. O ile Claremonta daje się jeszcze w moim przekonaniu czytać (chyba, że zabije go tragiczne tłumaczenie, co stało się np. w przypadku "Upadku Mutantów), to innych scenarzystów pojawiających się w tych tomach już nie bardzo.
No, chyba że ktoś lubi takie totalne ramoty.
Rysunkowo (poza Lee) też jest bardzo średnio.