Wszystko musi się kiedyś skończyć i dobrze, że dożyliśmy końca tej kolekcji, która dla rynku komiksowego w Polsce była wydarzeniem przełomowym. Gdyby nie kolekcja, rodzimy rynek komiksowy w dalszym ciągu wyglądałby jak w 2012 roku. Czytelnicy, którzy oskarżają Kolekcję o publikowanie jedynie niewielkich fragmentów większych historii trochę nie rozumieją idei tego typu wydawnictw. Po pierwsze kolekcja miała pokazać jak najszerszy przekrój historii komiksu od lat 60. aż po tytuły współczesne. Dzięki temu mogliśmy się zapoznać z wieloma klasykami i ramotkami a do tego obserwować jak na przestrzeni lat zmieniała się narracja, poszczególne tytuły i bohaterowie. Poza przedstawieniem historii komiksu i jego kamieni milowych, kolekcja zapoznawała z fragmentami współczesnych tytułów na zasadzie wersji demo - jeżeli czytelnikom coś się spodobało powinni sięgnąć po dalsze tomy historii od innego wydawnictwa, względnie po wydania oryginalne. Rozumiem, że mogło to kogoś drażnić, ale nie przypisywałbym winy kolekcji, ale specyfice polskiego rynku, gdzie liczba tytułów jest mimo wszystko mocno ograniczona. WKKM ze względu na długość ukazywania się i różnorodność tytułów była świetnym miernikiem jakie tytuły się sprzedają i w co inni polscy wydawcy mogą wejść. JanT kiedyś zażartował, że wraz z końcem WKKM rynek wróci do 2012 roku. Choć uważam, że aż tak źle nie będzie, obawiam się, że zniknięcie akurat tej kolekcji negatywnie wpłynie na to co wydają polscy wydawcy. Jeśli idzie o superhero, dla Egmontu to właśnie Hachette było największym konkurentem a teraz konkurent ten zostanie przy wydawaniu kolekcji komiksowych z o wiele mniejszym zakresem tytułów.
Zarzut, że Kolekcja dawała tylko fragment i nie kończyła serii brzmi dość zabawnie w odniesieniu do polskiego rynku. Egmont również porzuca serie, różnica jest tylko taka, że przy Kolekcji było wiadomo, że będzie np. tylko pierwsze 6 zeszytów i jeśli ktoś jest zainteresowany musi resztę kupić w oryginale, względnie u innego wydawcy. W przypadku Egmont serie porzucane są bez słowa wyjaśnienia a na pytania czy serie będą kontynuowane czy nie słyszymy "Nie będę o tym rozmawiał". I to jest nie w porządku w stosunku do czytelników, którzy nie wiedzą, czy mają lecieć w wydania angielskie, czy może jednak Egmont po pół roku przerwy wróci do danej serii.
Dobrze, że WKKM wystartowała w Polsce - zawsze będę miał sentyment i wielki szacunek do tej kolekcji. Dzięki niej poznałem historie, których nie przedstawiło by żadne inne wydawnictwo w Polsce.