Dziwnym jawi mi się ocenianie pracy rysowników jako takich. Dla mnie komiks to konglomerat scenariusza i rysunków i jeśli chodzi o dzieła ponadprzeciętne, to rzadko zdarzało mi się w czambuł zdyskredytować danego rysownika, nawet jeśli nie było mowy o miłości od pierwszego spojrzenia. Pamiętam, że przez wiele lat wzbraniałem się przed pracami Gaydosa w Alias. Normalnie nie dawałem rady. Ale Bendis w najwyższej formie- wszyscy piali dookoła. Dobra, myślę, przymknę oko na rysunki i skupię się na fabule. A potem zobaczyłem jak tych dwóch połączyło obraz i słowo. Do dziś, to jest dla mnie coś na nieporównywalną w żadnym innym komiksie skalę. Kiedy czytasz te szybkie wymiany zdań między bohaterami, albo oglądasz obrazy bez słów! Czujesz się jakbyś był wewnątrz tej historii.
I Sienkiewicz bierze scenariusze odpowiednie dla swoich nieokiełznanych talentów twórczych. Z tym trzeba się liczyć, gdy bierzesz komiks z rysunkami jego autorstwa.
Kwestia tuszowania przez niego Sala Buscemy, którego tak nie może przeżyć Bazyliszek. Jak dla mnie to było szalenie ożywcze dla poukładanych i grzecznych prac Sala. Bill wydarł z nich ich ukryte piękno i dzikość. Są to jedyne Spider-many Semica, które sobie zostawiłem.
Elektra Assassin, Millera. Hmm. Pierwszy raz usłyszałem o tym w jakiejś Komiks Fantastyce. Marzenie ściętej głowy w ówczesnej „post”komunistycznej Polsce. W jakimś podobnym okresie As Editor(?) wydał u nas „Ścianę”- fajne, ale gdzie jej do Assassin. Może być tak, że te lata oczekiwań w jakiś sposób na zawsze podniosły odbiór tej historii przeze mnie i w ogóle nie jestem tu obiektywny. Niemniej Sienkiewicz i Miller współgrają tu unisono jednym głosem. Tyle, że niekoniecznie jest to historia do wzięcia z marszu. Moim zdaniem, trzeba mieć akurat nastrój na taki narkotyczny trip bez hamulców.
Co by nie mówić o Sienkiewiczu, to na pewno potrafi narysować to, co chce narysować. Nie jest to reguła w świecie Marvel czy DC.