Ja po tylu latach słuchania, jaki to wspaniały jest Y, po przeczytaniu całości wzruszyłem ramionami i wydałem dźwięk "yhh". Zwykła opowiastka bez głebi, więc o co tyle krzyku. Słowem: zawód.
Oczywiście, nie obrażam niczyich gustów i wiem, że Y mógł się podobać, ale dla mnie to nie był jeden z tych Vertigo, które są dla mnie ucztą.