Ja niestety z racji, że coraz gorzej u mnie z pamięcią, za często mam mindfucki gdy czytam superhero.
Pierwszy tom Venoma przeczytałem jakoś krótko po premierze, drugi i trzeci w tym miesiącu. Zaraz usiądę do czwartego.
Drugi był straszny, kompletnie mnie nie zaciekawił, masa akcji i w sumie nic z tego nie wynikało, skakanie z serii do serii (zmiana scenarzysty, rysownika, głowa boli od tego).
W tomie 3 też troszkę tego było, ale kontynuowano główny wątek. Tylko, że momentami akcji było tak dużo, że też można się było pogubić gdzie ten Venom jest i w sumie z kim teraz walczy.
W pewnym momencie Brock walił pięścią w mur, miał jakąś metalową/srebrną rękawicę i w ogóle wcześniej tego nie wychwyciłem
. Ponieważ w tomie pojawia się Bruce Banner to zastanawiam się, czy powinienem ruszyć z Hulkiem z Marvel Fresh.
Tak samo końcówka tomu mnie nieco zdziwiła.
Myślałem, że Mayer jest poszukiwany albo chociaż w jakiś sposób wykluczony ze świata bohaterów za to wszystko co zrobił. A tu jakaś rada Reedów (a co na to Reed 616?). W ogóle to co było pierwsze - rada Reedów czy Ricków?
Jak na tyle pochlebnych komentarzy o tej serii to czuję rozczarowanie. Kolejna naparzanka. Carnage'owi odpowiada zostanie czyimś przydupasem, całe to zbieranie "kodeksów" (dziwne nazewnictwo). No jeszcze w tej linii Fresh nie natrafiłem na pozycję, którą byłbym w stanie polecić. Pierwsze tomy Venoma i Hulka były niezłe, tylko że im dalej z tym pierwszym antybohaterem tym gorzej. Już się boję co mnie czeka z zielonym potworem.
Spider-Mana pewnie też przeczytam, ale nie czuję w tej serii tej świeżości.
A sam fakt, że Kassady w aktach ma wpisany 1993 jako rok urodzenia to jakiś niesmaczny żart xD Wiem, że w tym świecie czas już dawno się zatrzymał, ale bardziej przekonywujące już by było, gdyby bliżej mu było do czterdziestki.